Sekwencja notowań z czwartku i piątku sprawiła, że doszło do pokonania poziomu szczytu z ostatniej środy. Tym samym doszło do negacji ostatniej, najmniejszej fali spadków. Jest to zatem pierwsza jaskółka zwiastująca wiosnę, a więc możliwość ruchu cen w górę. Jedna jaskółka wiosny nie czyni. By pozwolić sobie na poważniejsze wnioski dotyczące zwyżek, potrzebne jest pokonanie przez indeks WIG20 poziomu 2525 pkt. Jest to realne. Pytanie, czy już od razu będzie nowa fala wzrostów, czy też najpierw pojawi się jeszcze jedna próba obniżenia wycen akcji?
O ile należy brać pod uwagę możliwość spadku cen, to wiele wskazuje na to, że nie byłby to już zbyt głęboki ruch. Rynek szykuje się do zwyżki, na co wskazuje wysoka liczba otwartych kontraktów na rynku terminowym. Pytanie, które w takiej sytuacji ciśnie się na usta, brzmi, czy ten ewentualny wzrost potwierdzi sugestię o końcu korekty i ponowieniu trendu wzrostowego. To bowiem wcale nie jest pewne.
Rzućmy okiem na znany już od jakiegoś czasu wykres średniej dwudziestu najważniejszych spółek GPW (Wykres_1). Widać na nim spadek do strefy, która została wcześniej uznana za potencjalne wsparcie. Wykres indeksu znajduje się w miejscu, gdzie zbiegają się linie trendu. Jest zatem podstawa, by być tu umiarkowanym optymistą. Jeśli teraz ruszymy z kopyta w górę, to powrót do trendu będzie bardzo prawdopodobny.
Sytuacja uległaby zmianie, gdyby jednak doszło do wspomnianej jeszcze jednej próby obniżenia cen, w wyniku której pojawiłyby się nowe minima korekty spadkowej. Wtedy trzeba było na poważnie wziąć pod uwagę bardziej rozbudowaną koncepcję korekty. Skoro strefa wsparcia nie byłaby w stanie zatrzymać spadków, to pewnie ich ostateczne zakończenie miałby miejsce jeszcze niżej. W takiej sytuacji nawet szybka kontra popytu mogłaby się okazać mało skuteczna.
Byłaby to bowiem przesłanka za tym, by rozważać możliwość tego, że ten wzrost byłby tylko wewnętrznym ruchem w dłużej trwającej korekcie, a więc istniałoby ryzyko zakończenia fali zwyżek już w okolicy dotychczasowego szczytu trendu, po czym rozpoczęłaby się druga faza korekty spadkowej. Ta druga faza korekty pewnie by ją pogłębiła. Jeśli obie fazy spadków miałyby być do sobie podobne, to nowy dołek pewnie zostałby wyznaczony poniżej poziomu 2400 pkt. Koncepcja wydłużonej i pogłębionej korekty przedstawiona została przerywanymi strzałkami.