Trudno jednak powiedzieć, przeciwko czemu konkretnie będą tym razem związkowcy protestować. Ponieważ hasło przewodnie całej akcji brzmi „Dość lekceważenia społeczeństwa", domyślam się, że liderzy związkowi postanowili stanąć w obronie nie tylko pracowników (ciekawe, czy jeszcze pamiętają, że do tego teoretycznie są powołani?), ale całego społeczeństwa! Chwała im za to, pytanie tylko, czy społeczeństwo życzy sobie tego typu, palących na ulicach opony, adwokatów?

W ostatnim czasie aktywność związków zawodowych w naszym kraju koncentrowała się głównie na walce o wzrost płacy minimalnej oraz na walce z tzw. umowami śmieciowymi, które w rzeczywistości wcale takie śmieciowe nie są, szczególnie dla osób, które dzięki tej formie zatrudnienia zarabiają pieniądze. Być może mechanizmy rządzące gospodarką rynkową i rynkiem pracy nie są dla związkowych liderów całkiem jasne (w końcu na swoich świetnych związkowych etatach nie muszą się już takimi rzeczami przejmować), bo gdyby były, wiedzieliby, że spełnienie ich postulatów prowadzi w prostej linii do spadku liczby pracujących, wzrostu bezrobocia i szarej strefy. A może właśnie o to chodzi? Przecież rosnące bezrobocie to idealny pretekst do palenia kolejnych opon pod siedzibą rządu!

Związkowi liderzy nie popisali się refleksem, gdyż do protestów dojdzie, gdy nastroje w kraju już wyraźnie będą się poprawiać

Ostatnio do repertuaru szkodliwych postulatów związkowych dołączył kolejny – ujawnić wszystkie płace i dochody w gospodarce! Dziwnym zbiegiem okoliczności na ten kuriozalny pomysł liderzy związkowi wpadli akurat wtedy, kiedy zaczęto głośno mówić o ich wysokich zarobkach oraz innych przywilejach niespotykanych w większości rozwiniętych krajów Europy. Szkody, jakie przedsiębiorstwom i całej gospodarce przyniosłoby ujawnienie wynagrodzeń, można by wymieniać długo. Presja na wyrównywanie wynagrodzeń, zaburzenie naturalnych mechanizmów płacowych na rynku pracy, brak możliwości prowadzenia normalnej polityki zatrudnienia w firmach – to tylko niektóre z nich. W efekcie zmniejszenie elastyczności rynku pracy i wzrost bezrobocia (Znowu! To chyba jakiś ukryty cel związków zawodowych!).

Nieco złośliwie można by powiedzieć, że związkowi liderzy nie popisali się refleksem, gdyż zaplanowane przez nich protesty będą miały miejsce, kiedy nastroje w kraju będą już wyraźnie się poprawiać, a wiadomo, że lepiej protestować, kiedy wszyscy dookoła są raczej niezadowoleni. Poprawa nastrojów widoczna jest już teraz, co potwierdza coraz więcej drobnych sygnałów płynących z gospodarki. Wzrost gospodarczy przyspieszył już w II kwartale, a końcówka III kwartału, kiedy protestować będzie przewodniczący Duda, powinna być okresem wyraźnego ożywienia w gospodarce. Przedsiębiorcy będą wtedy wyraźnie więcej zatrudniać, inwestorzy więcej inwestować, eksporterzy sprzedawać na rynki zagraniczne, a związkowcy... protestować. Jak widać, każdy w gospodarce rynkowej ma do odegrania swoją rolę. Pytanie tylko, czy nasze związki zawodowe na pewno jeszcze odgrywają rolę, którą odgrywać powinny? Na ile rzeczywiście służą one pracownikom, a na ile stanowią obciążenie dla przedsiębiorców i gospodarki? Po niemal dwudziestu pięciu latach funkcjonowania w Polsce gospodarki rynkowej przyszedł już chyba moment, w którym należałoby na nowo uregulować kwestie związkowe. Byłoby to z korzyścią dla wszystkich, poza, rzecz jasna, związkowymi przywódcami.