Sama kwestia luzowania ilościowego nie podlegała dyskusji – nikt z uczestników rynku nie oczekiwał niczego innego jak zgody na znaczący wzrost bilansu EBC. Lecz to, czy EBC będzie w stanie osiągnąć porozumienie w sprawie skali planowanej interwencji, nie było już takie pewne.
Wykorzystując zręcznie fakt, że urzędnicy banków centralnych, a zwłaszcza EBC, to również politycy, Mario Draghi uzyskał ich zgodę na zakupy obligacji rządowych krajów strefy euro za kwotę 60 mld euro miesięcznie, obstając przy tym, aby 80 procent ryzyka wzięły na siebie poszczególne kraje.
Draghi sprawił niespodziankę skalą zapowiedzianej interwencji: 1,1?bln euro to górna granica kwot, o jakich wcześniej spekulowano. Zapewnił też sobie ? co może mieć decydujące znaczenie ? dużą dowolność w kwestii kontynuacji programu, podkreślając, że może on trwać do czasu, aż w strefie euro uda się trwale zmienić ścieżkę inflacji.
Początkowe reakcje, tak ze strony rynków, jak i komentatorów, były pozytywne: euro odnotowało pożądane osłabienie, a rentowność obligacji rządowych w całej strefie euro spadła do rekordowo niskich poziomów, chociaż i tak w oczekiwaniu na komunikat EBC utrzymywała się przez pewien czas na dość niskim pułapie. Obawy, że rynki zareagują na ogłoszenie szczegółów programu QE zgodnie z zasadą „kupuj plotki, sprzedawaj fakty", okazały się nieuzasadnione.
Początkowa reakcja rynków była niezwykle pozytywna, jednak należy pamiętać, że dużo czasu upłynie, zanim będzie można ogłosić sukces programu. Wcześniejsze interwencje EBC wywoływały jedynie krótkotrwały entuzjazm rynków i dlatego prezes Draghi doskonale zdaje sobie sprawę, że wyznacznikiem sukcesu lub porażki będzie zachowanie rynków nie w perspektywie trzech godzin, lecz raczej trzech miesięcy.