Wspomniana przecena wyhamowała bowiem przy ważnym – z punktu widzenia analizy technicznej – poziomie (utworzonym przez szczyty z lat 1997, 2000 i 2001). Do odwrócenia trendu potrzebna jest zmiana fundamentów na głównych surowcach, a te jak na razie nie zawsze wyglądają najlepiej.

Z taką sytuacją mamy do czynienia chociażby w przypadku złota, którego kurs gwałtownie zniżkował po środowym posiedzeniu amerykańskiego banku centralnego. Choć stopy procentowe za oceanem nie uległy zmianie, to zgodnie z komunikatem nie jest to wcale wykluczone już we wrześniu. W reakcji znacząco na wartości zyskał dolar, co tradycyjnie negatywnie wpływa na atrakcyjność surowców jako przedmiotu ewentualnej inwestycji. I choć osobiście uważam, że wskazywana przez Fed poprawa zarówno na rynku pracy, jak i nieruchomości to jeszcze za mało, wystarczyło to jednak, by kurs kontraktów terminowych na złoto spadł poniżej 1100 dol. za uncję, czyli najniżej od początku 2010 roku.

Rekordowo niski kurs notują także kontrakty terminowe na miedź. Oprócz wspomnianego wcześniej mocniejszego dolara dodatkową presję na cenę czerwonego metalu wywiera niepewna sytuacja w chińskiej gospodarce (największy importer miedzi na świecie).