Począwszy od 2014 r. obserwujemy wzmożoną działalność banków centralnych. Wobec niezbyt optymistycznych perspektyw dotyczących gospodarki globalnej oraz słabej presji na ewentualny wzrost cen po stronie zarówno konsumentów, jak i producentów na skutek niskich cen surowców, banki centralne na świecie zdecydowały się na zastosowanie konwencjonalnych bądź niekonwencjonalnych metod w celu stymulacji gospodarki i dewaluacji własnej waluty względem innych walut. Tym samym prowadzona przez banki centralne polityka monetarna znalazła się w nietypowej fazie zerowych lub ujemnych stóp procentowych. Pomimo słabości koniunktury obserwowanej w większości kluczowych gospodarek, nie należy zapominać o tych, które radzą sobie lepiej i deklarują chęć normalizacji polityki pieniężnej w najbliższym czasie.
Po tym, jak emocje związane z kwestią trzeciego programu dla Grecji opadły, warto skoncentrować się na rynkowych oczekiwaniach związanych ze stopami procentowymi w USA i wynikającą z nich zmiennością na rynku. Na tę chwilę jest to chyba jedna z ważniejszych kwestii dla rynków finansowych. Gospodarka USA znajduje się w fazie ożywienia. Problemem pozostaje niska inflacja, a słabość koniunktury Państwa Środka i dewaluacja juana zagroziły wygenerowaniem kolejnego impulsu deflacyjnego na świecie. Obawy o powrót inflacji do celu w średnim terminie są jak najbardziej uzasadnione, jednak z drugiej strony dobra sytuacja na amerykańskim rynku pracy stanowi kluczowy argument za rozpoczęciem cyklu podwyżek stóp procentowych. Zgodnie z danymi opublikowanymi przez Departament Pracy w USA, średnia z zatrudnienia w sektorze pozarolniczym za ostatnie cztery miesiące znajdowała się powyżej 200 tys. nowych etatów. Oczywiście Fed zwraca uwagę także na dynamikę wynagrodzeń. Janet Yellen jeszcze w marcu tego roku powiedziała jednak wprost, że wzrost płac nie jest niezbędny do podjęcia decyzji o podwyżce stóp procentowych, ponieważ wzrost inflacji jest możliwy bez większego wzrostu presji płac. Z drugiej strony szefowa Fedu podkreśliła, że byłaby w niekomfortowej sytuacji, podejmując decyzję o wzroście kosztu pieniądza w sytuacji słabszych odczytów dotyczących wzrostu płac, inflacji bazowej CPI czy innych wskaźników inflacji. W ostatnim komunikacie po decyzji Federalnego Komitetu Otwartego rynku z kolei można wyczytać, że jego członkowie antycypują, że właściwą decyzją będzie podnieść stopy procentowe w sytuacji dalszej poprawy na rynku pracy oraz gdy nastąpi przekonanie, że inflacja powróci do celu w średnim terminie. Takiego przekonania odnośnie do tego drugiego czynnika może obecnie brakować i stąd napięcie związane z oczekiwaniem na wrześniową decyzję FOMC.
Nie zmienia to jednak faktu, że fundamenty gospodarki amerykańskiej pozostają dobre, tak więc nawet silna aprecjacja dolara w ostatnich miesiącach nie powinna wpłynąć na decyzję FOMC odnośnie do wzrostu kosztu pieniądza w najbliższym czasie. Sam Fed przygotowuje sobie podłoże do rozpoczęcia cyklu zacieśniania polityki monetarnej od kilkunastu miesięcy. Istotnym sygnałem do zmiany podejścia w kwestii stóp procentowych było zakończenie programu skupu aktywów pod koniec zeszłego roku. Brak działań na rzecz dalszych zakupów obligacji miał sprzyjać wzrostowi kosztu pieniądza w dłuższym terminie. Obecnie jednak sen z powiek członkom FOMC może spędzać niepewność związana z kondycją światowej gospodarki. Gwałtowna wyprzedaż obserwowana na rynkach akcji w ostatnich dniach spowodowała silny wzrost awersji do ryzyka i wywołała dyskusję na temat stabilności globalnej koniunktury, a w szczególności kondycji Państwa Środka. Ewentualne spowolnienie tempa wzrostu gospodarczego niesie ryzyko w postaci wyhamowania obserwowanego ożywienia gospodarczego w USA, co byłoby wielce niepożądane. Z tego względu wrześniowy termin podwyżki wydaje się na chwilę obecną mało prawdopodobny. Co więcej, rynek wycenia już tylko z 30-proc. prawdopodobieństwem możliwość zajścia takiego zdarzenia. Zdaniem Williama Dudleya, szefa oddziału Fedu w Nowym Jorku, zaistniała sytuacja na rynkach finansowych sprawia, że członkowie FOMC potrzebują więcej informacji odnośnie do tego, jak gospodarka amerykańska sobie radzi, zanim podejmą decyzję w kwestii zacieśniania polityki monetarnej, która będzie miała duży wpływ na relokację kapitału. Drugorzędną kwestią pozostaje brak stabilności na rynku surowców. Fed będzie skupiał uwagę na ostatnim zawirowaniu rynkowym i jego implikacjach na ceny dóbr i usług oraz perspektywy dla inflacji.
Reasumując, w obliczu dobrych danych napływających z gospodarki amerykańskiej w ostatnim czasie wydaje się rozsądne ze strony Fedu podjęcie decyzji o podwyżce stóp procentowych jeszcze w tym roku. Wzrost kosztu pieniądza we wrześniu jest mało prawdopodobny, jednak termin październikowy oraz grudniowy pozostają w grze. Jeśli kolejne dane z rynku pracy okażą się dobre, to Fed, mając na uwadze głównie kondycję własnej gospodarki, nie powinien czekać na idealne warunki do wzrostu kosztu pieniądza i dalej zwlekać z rozpoczęciem procesu normalizacji polityki pieniężnej. Dzięki temu zyska większy komfort w kwestii terminu kolejnych podwyżek i będzie mógł pozwolić sobie na łagodne zacieśnienie polityki monetarnej. Rynki finansowe z kolei będą miały czas na dostosowane się do nowego środowiska inwestycyjnego.