Zmiana tego nastawienia byłaby uzasadniona po ewentualnym pokonaniu poziomu lokalnego szczytu z końca grudnia. Takie wnioski obowiązują już od wielu dni, ale nie ma powodu, by je inaczej formułować. Skala wcześniejszych spadków jest wystarczająco wymowna w porównaniu z mizerią odbicia.

Podczas sesji przyszło nam poznać kilka ciekawych informacji ze sfery makroekonomii. Przed południem pojawiła się wartość wskaźnika ZEW w Niemczech. Oczekiwano, że odnotowany będzie spadek i faktycznie opublikowana wartość była zbliżona do rynkowego konsensusu. Inaczej sprawa się ma w przypadku danych z Polski. Przypuszczano, że po grudniowych słabszych danych w styczniu tempo wzrostu wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw się poprawi. Poprawa nastąpiła, i to mocniejsza, niż oczekiwano. Zmiana styczniowa rok do roku wyniosła 4 proc. Tu jednak istnieje ryzyko przeszacowania w związku z możliwością wkalkulowania premii. Pozytywnie zaskoczyło także tempo wzrostu zatrudnienia. Oczekiwano, że zatrudnienie w porównaniu z ubiegłym rokiem wzrosło o 1,5 proc., a tymczasem zmiana wyniosła 2,3 proc., także i tu należy uważać na wnioski, bo ta różnica może wynikać ze zmiany próby. Tak czy inaczej, obie wielkości sugerują kontynuację poprawy na rynku pracy, choć jeszcze tempo wzrostu płac pozostaje relatywnie bezpieczne i nie wskazuje na przegrzanie.