Gorsze nastroje przyszły z Azji. Kontrakty zaczęły tracić już na starcie notowań, a skala spadku została pogłębiona po rozpoczęciu handlu na rynku kasowym. Nie zmienia to faktu, że ogólnie przecena nie była duża, a ruch jest na tyle mały, że wciąż nie wskazuje na nic innego, jak tylko korektę w zwyżce.
Problem w tym, że podobne wnioski można przypisać wspomnianej zwyżce. Na początku roku zanotowaliśmy minimum spadków w okolicy 1650 pkt. Od tego czasu rynek się podnosi. Trwa to już jakiś czas, ale ostatecznie jeszcze nie doszło nawet do ataku kluczowego poziomu oporu (nie mówiąc już o skutecznym sygnale). Oporem tym jest lokalny szczyt wyznaczony w okolicy 1900 pkt pod koniec grudnia. Nadal znajdujemy się niżej, a więc formalnie przebywamy w trendzie spadkowym w średnim i długim horyzoncie.
W ubiegłym tygodniu zwyżka WIG20 doprowadziła do naruszenia górnego ograniczenia kanału spadkowego, w jakim ten indeks się znajduje od ubiegłego roku. O wybiciu z kanału jeszcze mówić nie można. Niemniej powiększenie zwyżki można będzie uznać za sugestię, że wyjście z kanału jest faktem, a tym samym jest również szansa na atak na opór. Poniedziałkowa słaba sesja oddaliła perspektywę takiego wydarzenia, ale nie znacząco. Niski obrót pokazuje, że niewielu graczy partycypowało w tych ruchach, a więc poważniejszy kapitał pozostaje bierny. Czekamy na jego uaktywnienie.