Podaż mocno przemaszerowała również przez indeks spółek o średniej kapitalizacji i mWIG40 stracił 2,59 procent. Poranek nie zapowiadał tak dynamicznych spadków. Na starcie sesji GPW odpowiadała na impuls wzrostowy z otoczenia, które – z trudnych do zrozumienia przyczyn – dobrze przyjęło decyzję amerykańskiego sądu uznającą wprowadzenie znaczącej części ceł przez prezydenta Donalda Trumpa za wadliwe prawnie. Efektem musi być powiększenie niepewności i przymus walki rządu w Waszyngtonie z nową dawką chaosu, który zdawał się zmierzać do umiarkowanie pozytywnego zakończenia. Finalnie, zwyżki otoczenia zostały jednak załamane, na co GPW odpowiedziała relatywnie mocniejszym cofnięciem. Częścią lokalnego układu sił była słabość banków, które wczoraj pełniły rolę lokomotywy obozu popytowego, a dziś – mierzone indeksem WIG-Banki – oddały 1,81 procent po środowej zwyżce o 0,85 procent. Można spekulować, na ile spadki banków były pochodną ogólnej atmosfery na rynkach, a na ile efektem wyceniania konsekwencji decyzji URE o zatwierdzeniu nowej taryfy gazowej, która może obniżyć ceny gazu dla klientów detalicznych o około 15 procent, co teoretycznie sprzyja mniejszej presji inflacyjnej i obniżkom stóp procentowych. Nie można jednak kwestionować faktu, iż słabość banków pociągnęła rynek na południe, gdy WIG20 konfrontował się ze szczytem hossy. Efektem jest wykreślenie przez indeks formacji świecowej, która ostrzega przez zmianą trendu i pojawia się w strefie zalegania kluczowych oporów. Niezależnie od tej zachęty dla niedźwiedzi, rynek ma przed sobą czas wyceny ryzyka politycznego w postaci wyniku wyborów prezydenckich w Polsce, co oznacza, iż realne liczenie się rynku w nowym układzie technicznym będzie możliwe dopiero na pierwszych sesjach nowego tygodnia.

Adam Stańczak

Analityk DM BOŚ

Wydział Analiz Rynkowych

Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A.