Bardziej „gołębie" nastawienie Fedu przekłada się na osłabienie dolara, co w połączeniu z polityką EBC i Banku Japonii stwarza w krótkim okresie warunki bardziej sprzyjające ryzykownym aktywom.
Spoglądając na rynek surowców przez pryzmat dolara, można mieć powody do zadowolenia. Metale przemysłowe, w tym miedź, podrożały od początku roku o kilkanaście procent. Nie można jednak zapominać o fundamentach – a tu trudno się dopatrzyć pozytywów. O kilka procent rocznie wzrasta podaż miedzi. Dynamicznie rośnie też poziom jej zapasów.
Nic dziwnego, skoro nowy model wzrostu chińskiej gospodarki przewiduje dużo mniejszy udział metali. Weźmy pod uwagę obecny (już 13.) plan pięcioletni, który w porównaniu z poprzednim zakłada wybudowanie 20 mln mieszkań socjalnych (wcześniej było to 40 mln), 10,3 tys. km linii kolejowych (uprzednio 14,6 tys. km) oraz 30 tys. km autostrad (poprzednio 46 tys. km).
Oczekiwane przez rynek zmniejszenie mocy produkcyjnych nie nastąpiło ani w przypadku miedzi, ani w przypadku niklu. Częściowo wystąpiło w przypadku aluminium (spadek podaży o 15 proc. w 2015 r.), ale tylko ze względu na relację kosztów do ceny – po tegorocznych zwyżkach cen surowca powyżej kosztów produkcji podaż wzrosła o 10 proc.