Oczekiwania po poprzednim razie nie były wygórowane. Sądzono, że tempo wzrostu liczby etatów utrzyma się na poziomie sprzed miesiąca. To, co przeczytaliśmy w serwisach, zdecydowanie zaskoczyło. Okazuje się, że wzrost zatrudnienia nie wyniósł ok. 160 tys., jak przypuszczano, ale nie przekroczył 40 tys. To rozczarowujące dane, które błyskawicznie wpłynęły na osłabienie dolara i spadek indeksów akcji. Słabszy dolar to skutek zmiany oczekiwań dotyczących szans na podwyżkę stóp procentowych w USA. Jeszcze w czwartek zakładano, że prawdopodobieństwo podniesienia kosztu pieniądza na lipcowym posiedzeniu FOMC wynosiło ponad 60 proc. Teraz ten szacunek spadł do 40 proc.
Ciekawe w tym kontekście zachował się nasz rynek, który praktycznie na te wieści nie zareagował. Gdy niemiecki DAX tracił względem poziomu sprzed publikacji ponad 100 pkt., nasze kontrakty na WIG20 wyznaczały nowe maksima sesji. Pytanie brzmi, czy ten bezruch nie jest przejawem zimnej kalkulacji. Słabsze dane z rynku pracy można bowiem tłumaczyć echem słabszej aktywności amerykańskiej gospodarki w I kw. br. Wspomniane osłabienie aktywności nie wydaje się być trwałą tendencją, a zatem można tu liczyć na poprawę, a tym samym słabsze odczyty z rynku pracy okażą się chwilową anomalią. Na GPW zwyżka cen ma kontekst techniczny, gdyż kontrakty walczą o powrót nad 1800 pkt. Odbicie ma szansę się pojawić, ale scenariusz wyjścia nad 2000 pkt. jest w tej chwili mniej prawdopodobny.