Mniej więcej tyle samo odczekał jego następca Ben Bernanke, którego wspomnienia zatytułowane „Odwaga działania" ukazały się w październiku 2015 r. Marek Belka, przez ostatnich sześć lat prezes NBP, nie wyczekał nawet do końca swojej kadencji. – Przecież za rok już by o mnie państwo nie pamiętali – żartował na premierze swojej książki „Selfie".
Komu jak komu, ale profesorowi Belce zapomnienie akurat nie grozi, nawet gdyby sobie tego życzył. I nie chodzi bynajmniej o to, że jego popisy retoryczne w rozmowie z prawnukiem Henryka Sienkiewicza zostały uwiecznione na taśmie. Pamięć o Belce nie zniknie co najmniej tak długo, jak długo w Polsce opodatkowane będą zyski kapitałowe.
A skoro o tym mowa, oto, co sam Belka (jakkolwiek sam twierdzi, że daninę zaproponował faktycznie Jerzy Hausner) ma dziś na ten temat do powiedzenia: „W każdym razie »mój« podatek przetrwał, żyje i ma się dobrze, przynosząc budżetowi państwa zdrowe dochody. Złość wykipiała tak szybko, że mam wątpliwości, czy była autentyczna, skoro większość ludzi w ogóle nie zdaje sobie sprawy, że go płaci. Tak na serio rozsierdzili się z jego powodu chyba tylko gracze giełdowi, kiedy opodatkowano im zyski. Ale to osobnicy nerwowi z natury rzeczy, z reguły przegrywający, więc sfrustrowani".
No cóż, inwestorzy, którzy przegrywają, nie mają zysków, więc nie płacą od nich podatków. A wnosząc po tym, jak popularne były do niedawna lokaty antybelkowe, ta nieświadoma istnienia daniny większość ludzi w rzeczywistości musi być mniejszością. Dwie nieścisłości w tak krótkim fragmencie nieuchronnie sugerują, że...Belka żartuje. Jak wielokrotnie w książce i na co dzień.
O niejednoznacznym nieraz poczuciu humoru Marka Belki wie każdy, kto miał okazję posłuchać choćby konferencji prasowych po posiedzeniach Rady Polityki Pieniężnej. Ta jego cecha sprawia, że „Selfie" warto byłoby przeczytać, nawet gdyby autor nie był tym, kim jest. A były (dwukrotny) minister finansów, premier, wysokiej rangi urzędnik Banku Światowego, Tymczasowych Koalicyjnych Władz Iraku, ONZ i MFW jest człowiekiem o biografii, którą mógłby się podzielić z kilkoma osobami. W książce, wbrew temu, co sugeruje tytuł, więcej niż o sobie opowiada o miejscach, w których był, i ludziach, których miał okazję poznać. W efekcie czyta się ją jak najlepsze reportaże.