Przejęcia spółek giełdowych to najczęściej procesy bardzo widowiskowe. Z uwagi na wymogi przejrzystości informacyjnej oraz dość skomplikowaną procedurę nabywania znacznych pakietów akcji, w połączeniu z mnogością interesariuszy, poziomem ich zaangażowania finansowego i emocjonalnego, często przypominają scenariusz filmu czy nawet serialu z gatunku „seks i przemoc". Dodatkowo wyobraźnię podkręca fakt, że praktycznie każdy z emitentów może stać się pierwszoplanowym aktorem tego widowiska, często wbrew własnej woli.
Dlaczego „przemoc"? Bo nie zawsze do takich działań dochodzi dobrowolnie. A dlaczego „seks"? Bo często różne grupy interesariuszy chcą sprawić sobie przyjemność, niestety czasem kosztem innych. Te dwa bardzo nośne wątki powodują, że temat przejęć jest jednym z najlepiej przedyskutowanych na wszelkiego rodzaju konferencjach, doczekał się pokaźnej literatury i całej mitologii z „białymi rycerzami" czy „zatrutymi pigułkami". Jest jednak jeden bardzo istotny wątek, który umyka poważnej debacie, a mianowicie: przejęcia na rynku regulowanym w kontekście obowiązków informacyjnych.
Chodzi tu o wiele bardzo skomplikowanych problemów, a w szczególności o określenie, kiedy powstają obowiązki informacyjne spółki notowanej, która jest przejmującym lub która jest przejmowana, względnie w sytuacji, kiedy oba podmioty są notowane. Jeśli na to nałożymy kwestię opóźniania publikacji informacji poufnej, właściwego spełnienia przesłanek opóźnienia i dynamiki zmian spełniania tych przesłanek w czasie, to uzyskamy bardzo wiele możliwych sytuacji i ich interpretacji.
W dużym uproszczeniu spółka giełdowa przejmująca niegiełdową musi określić, czy będzie to istotne dla jej inwestorów, a jeśli tak, to jaki będzie optymalny moment ujawnienia tej informacji. Zbyt późne ujawnienie może prowadzić do sankcji za nieprawidłowe wypełnianie obowiązków informacyjnych, a zbyt wczesne – do utrudnienia negocjacji i do sankcji za manipulację kursem akcji. Przy czym warto mieć świadomość, że właściwe określenie takiego momentu jest zwyczajnie niemożliwe – ex post zawsze będzie można łatwo wykazać, że należało opublikować daną informację wcześniej, względnie, że to nie były poważne negocjacje, które mogłyby doprowadzić do przejęcia, a zatem danej informacji nie należało publikować w ogóle.
Jeszcze większe problemy pojawiają się w sytuacji, kiedy spółka giełdowa będzie w procesie przejęcia stroną pasywną. Po pierwsze, najważniejsze decyzje będą zapadać poza spółką i może się okazać, że inwestorzy o transakcji dowiedzą się z mediów, a nie z raportu emitenta. Po drugie, decyzje te będą dużo ważniejsze dla inwestorów, bo będą się wprost przekładać na cenę akcji, sprawa jest zatem szczególnie drażliwa i należy się liczyć z potencjalnymi przesadnymi reakcjami ze strony rynku i nadzorcy.