Cena miedzi wyrwała się z rocznej konsolidacji i dynamicznie zwyżkowała, a notowania aluminium, niklu i ołowiu pięły się w górę. Jednak prawdziwym hitem bieżącego roku okazuje się cynk, którego cena wzrosła do najwyższego poziomu od ośmiu lat.

Jeszcze w styczniu notowania cynku zeszły do 1444,50 USD za tonę, co oznaczało dotarcie do najniższego poziomu od około sześciu lat. Niemniej jednak kolejne miesiące przyniosły systematyczny i całkiem dynamiczny wzrost cen tego metalu. W końcówce tygodnia cena cynku w Londynie przekroczyła 2760 USD za tonę, co oznacza najwyższy poziom od marca 2008 r.

Zwyżka notowań cynku ma swoje podłoże fundamentalne. W tym roku deficyt cynku ma wynieść aż 400 tysięcy ton, co jest pokłosiem wyczerpywania się złóż tego metalu w dużych kopalniach w Australii, Kanadzie oraz Irlandii. Z kolei inne kraje produkujące cynk, takie jak Peru, notują spadek wydobycia w kopalniach o najlepszych jakościowo złożach i konieczność stopniowego przerzucania się na wydobycie rudy mniej bogatej w cynk. Według Macquarie Bank w samym tylko I półroczu 2016 r. globalna podaż cynku zmniejszyła się aż o 14,5 proc.

W krótkoterminowej perspektywie deficyt może zostać uzupełniony wciąż niemałymi zapasami – London Metal Exchange szacuje je obecnie na około 440 tysięcy ton. Jednak w dłuższym horyzoncie rynek cynku stoi w obliczu ważnych zmian strukturalnych.