Jedynym elementem, który nadal nie pasuje inwestorom do układanki, jest inflacja, uparcie pozostająca poniżej celów banków centralnych. Ostatnie sygnały płynące z Fedu i EBC wskazują, że i tam powrót inflacji przestał być pewny. Dlatego też nawet bardzo dobre dane makro, a takie opublikowano w zeszłym tygodniu, robią umiarkowane wrażenie na inwestorach. Przykładem niech będą piątkowe dane z amerykańskiego rynku pracy: dalszy spadek stopy bezrobocia do 4,3 proc. i bardzo dobry odczyt o nowych miejscach pracy. W efekcie rentowność papieru dziesięcioletniego wzrosła zaledwie o 4 pkt bazowe, do 2,26 proc., zaś dwulatki o 2 pkt bazowe, do 1,36 proc.
Także na polskim rynku panował dość senny nastrój. Inwestorzy otrzymywali przeciwstawne sygnały i w efekcie rentowność zmieniała się w mało spektakularny sposób. Z jednej strony agencja Moody's ostrzegała o możliwym negatywnym wpływie wszczęcia postępowania o naruszenie unijnych przepisów, z drugiej z danych opublikowanych przez MF wynika, że po czerwcu deficyt budżetowy wyniósł niespełna 10 proc. tegorocznego planu. Inflacja, według wstępnego szacunku, wzrosła do 1,7 proc. r./r., z kolei wskaźnik PMI w przemyśle jest najniżej od ośmiu miesięcy. W piątek publikacja danych o inflacji z Niemiec i USA może wzbudzić na rynku większe emocje.