Nie zmienił tego stanu rzeczy wzrost ryzyka politycznego, gdy okazało się, że w Niemczech nie dojdzie do zawiązania „jamajskiej" koalicji. Poza niewielkim wzrostem rentowności obligacji w strefie euro nie widać było szczególnego wpływu na rynek. Najwyraźniej zdaniem rynków powstanie skutecznego rządu w tej czy innej konfiguracji jest tylko kwestią czasu i wypada się z tym poglądem zgodzić. Słabiej wypadły papiery greckie, tu jednak najważniejsza była powódź, która spowodowała śmierć 21 osób i wielkie zniszczenia.

W ostatnim czasie obserwujemy także powrót kapitału na wschodzące rynki (EM – emerging markets) obligacji, przy czym był to powrót selektywny. Inwestorzy preferują papiery w walutach lokalnych oraz fundusze aktywnie zarządzane. Indeksowe ETF-y są bowiem obciążone udziałami krajów, co do których część graczy ma wątpliwości. Poza Turcją, która nadal cierpi z uwagi na geopolitykę, na celowniku była także RPA, m.in. w związku z ratingiem, który został zgodnie z oczekiwaniami obniżony. Spowoduje to zresztą wypadnięcie tego kraju z niektórych indeksów. Dość dobrze natomiast postrzegane są kraje Nowej Europy, w tym Polska, gdzie mimo coraz częściej „jastrzębich" wypowiedzi członków RPP rentowności raczej spadają, a na ostatnim przetargu „skarbówek" odnotowano silny popyt, który 3,5-krotnie przewyższył ofertę MF. Jednak w porównaniu z Węgrami Polska wypada blado.