W połowie sierpnia rentowności obligacji amerykańskich i niemieckich dotarły do tegorocznych minimów: 1,45 i -0,7 proc. Utrzymywały się tam do końca miesiąca, kiedy zaczęły systematycznie rosnąć. Bezpośrednim impulsem miało być lekkie ocieplenie w relacjach USA–Chiny. Nie towarzyszyły temu ani lepsze dane makro, ani zaostrzenie retoryki banków centralnych. Zwyżki rentowności sięgnęły 40 pkt baz. w przypadku amerykańskich dziesięciolatek i 25 pkt baz. dla niemieckich. Próbę powrotu do trendu spadkowego podjęły po posiedzeniu Rady EBC. Bank w zasadzie zrealizował oczekiwania rynków. Stopa depozytowa spadła do -0,5 proc., zapowiedziano powrót do skupu aktywów, po 20 mld EUR miesięcznie, czyli trochę mniej niż sądzono, za to do odwołania, a nie na kilka miesięcy jak spekulowano. Wprowadzono także tiering, czyli zwolnienie z ujemnego oprocentowania części dobrowolnych rezerw banków komercyjnych. To posunięcie, wymuszone coraz gorszą sytuacją europejskich banków, trudno zaliczyć do „gołębich", gdyż zmniejsza motywację do kredytowania. Spadki rentowności trwały kilka godzin i na koniec dnia rynki wróciły do sytuacji sprzed komunikatu i to z nawiązką.

Powrót rentowności do zwyżek wymaga spełnienia co najmniej jednego z trzech warunków: porozumienia Chiny–USA, wysypu mocnych danych makro i zapowiedzi zdecydowanych działań stymulujących gospodarkę przez rządy. Na żaden się nie zapowiada i spadki cen obligacji wyglądają na korektę. ¶