Ze wszystkich stron słychać, że ryzyko inwestycyjne jest duże. Może czas postawić przede wszystkim na bezpieczeństwo?
W minionej dekadzie było wiele momentów, gdy inwestorzy musieli mierzyć się z różnymi rodzajami ryzyka. Pod tym względem 2022 r. nie jest wyjątkiem. W ostatnich dwóch latach mieliśmy, a w ciągu kolejnych miesięcy będziemy mieli do czynienia z działaniami Fedu, które można traktować jako przyspieszoną wersję polityki monetarnej prowadzonej w latach 2010–2018. Wtedy po okresie luzowania ilościowego nastąpił tapering (stopniowe ograniczanie przez bank centralny nadzwyczajnych środków polityki pieniężnej – red.) oraz cykl podwyżek stóp procentowych. Natomiast dla ostatnich miesięcy charakterystyczna jest z jednej strony bardzo silna presja inflacyjna, a z drugiej – niespotykany poziom rynkowej spekulacji w różnych segmentach rynku. Gwałtowny wzrost kosztów prowadzenia działalności w firmach, w obliczu słabnącej dynamiki przychodów, jest niestety prostą drogą do zmniejszenia marż i zysków. Większość inwestorów nie bierze tego dziś pod uwagę. Dodatkowo wszystko wskazuje na to, że czas nadmiernej spekulacji już się skończył.
Brzmi to niezbyt optymistycznie.
Czynniki, o których wspomniałem, w połączeniu ze znaczącym zacieśnianiem polityki monetarnej, mogą wskazywać na możliwość zakończenia trendu wzrostowego na Wall Street trwającego od 2009 r. W takim scenariuszu 2022 r. byłyby okresem przejściowym między hossą a bessą oraz między ekspansją gospodarczą a recesją. Właśnie z tego powodu stopniowe zwiększanie poziomu bezpieczeństwa w portfelach inwestycyjnych rzeczywiście może okazać się sensownym rozwiązaniem.
Jest w ogóle możliwe stworzenie zyskownego, ale w miarę bezpiecznego portfela inwestycyjnego?