Na koniec 2017 r. Polacy mieli ok. 21–22 mld zł dobrowolnych oszczędności emerytalnych. Chodzi o aktywa zgromadzone na IKE (indywidualne konta emerytalne), IKZE (indywidualne konta zabezpieczenia emerytalnego) i PPE (pracownicze programy emerytalne). To o 2–3 mld zł więcej niż rok wcześniej, ale wciąż bardzo mało.
Dominują cele bieżące
– Patrząc nieco szerzej, tych oszczędności emerytalnych może być trochę więcej – mówi Karol Pogorzelski, ekonomista ING Banku. – Sporo osób za ważną część zabezpieczenia emerytalnego uważa swoje domy i mieszkania. Ludzie liczą, że dochody z najmu lub sprzedaży nieruchomości zapewnią im dodatkowe źródło utrzymania na emeryturze. Jak wynika z naszych badań przeprowadzonych w 15 krajach, takie deklaracje złożyło aż 40 proc. Polaków, czyli więcej niż przeciętnie w Europie (35 proc.).
Obecnie ok. 7–9 proc. Polaków ma więcej niż jeden dom lub mieszkanie. Połowa z nich to nieruchomości inwestycyjne (na wynajem). Z kolei dla co czwartej osoby jest to po prostu drugi dom, z którego korzysta się np. w weekendy.
Zabezpieczeniem emerytalnym mogą być również „zwykłe" oszczędności, np. lokaty w bankach czy fundusze inwestycyjne. Tutaj mamy odłożone trochę więcej pieniędzy – w sumie ok. 580 mld zł (z czego 300 mld zł to depozyty terminowe, a 280 mld zł – aktywa w TFI). Jednak większość tych oszczędności zamierzamy przeznaczyć na inne cele niż emerytura.
Jak wynika z cyklicznych badań Instytutu Rozwoju Gospodarczego, tylko ok. 5,5 proc. Polaków odkłada z myślą o jesieni życia (ale jeszcze dziesięć lat temu było ich jedynie ok. 2,5 proc.). Kolejne 7,5 proc. oszczędza na zakup mieszkania czy budowę domu, 5 proc. – na zakup samochodu. Jednak zdecydowana większość zbiera mało, z przeznaczeniem na bieżącą konsumpcję (żywność, odzież, wakacje, sprzęt elektroniczny) lub bez specjalnego przeznaczenia.