Co może przynieść II kwartał na rynku metali i towarów? Na początku I kwartału mieliśmy wzrost na rynku złota, jednak ostatnio cena znowu zjechała poniżej psychologicznego poziomu 1300 dolarów za uncję. Czy to może zwiastować większą przecenę?
Na rynku złota mieliśmy wzrost właściwie od końca III kwartału ubiegłego roku. To zbiegło się w czasie z ważną decyzją Rezerwy Federalnej, która co prawda podniosła stopy procentowe, ale przy okazji zaczęła też komunikować, że powoli będzie odchodziła od podwyżek. Po grudniowej podwyżce wydaje się, że dalsze ruchy w tym zakresie są ograniczone. Dlatego inwestorzy przychylniejszym okiem patrzyli na inne źródła dochodów, w tym m.in. na złoto. Warto zwrócić uwagę, że złoto nie płaci dywidendy, w przeciwieństwie do obligacji, ale w momencie, w którym stopy procentowe już nie rosną, limit zysków z obligacji jest ograniczony.
Na podwyżkę stóp procentowych w USA się nie zanosi, więc teoretycznie przed złotem dobry okres.
Uważam, że będziemy mieli podobną sytuację jak na początku 2018 r. Wtedy na rynku złota mieliśmy do czynienia z konsolidacją w obszarze 1280–1370 USD. Myślę, że teraz będzie podobnie. Warto przy tej okazji zwrócić uwagę również na inne aspekty, jak chociażby rentowność dziesięcioletnich obligacji amerykańskich i stosunek ceny miedzi do ceny złota, który teraz utrzymuje się na dość wysokim poziomie. To kontrastuje ze stosunkowo niskimi rentownościami, które związane są z oczekiwaniami, że nie będziemy mieli podwyżek stóp procentowych, a dodatkowo rynek obawia się recesji. Mimo tych obaw mamy relatywnie wysoką cenę miedzi i relatywnie niską cenę złota. To powoduje nienaturalny rozjazd wykresów obrazujących stosunek ceny tych dwóch aktywów do rentowności. Teoretycznie więc cena miedzi powinna spadać, a złota rosnąć, aby sytuacja zaczęła wracać do „normalności", szczególnie że jeśli chodzi o rentowności obligacji, raczej nie należy się spodziewać jakichś większych ruchów.