W piątek ukazały się dane z amerykańskiego rynku pracy, które wprowadziły sporo zamieszania. Przed publikacją rynek oczekiwał, że w lipcu Rezerwa Federalna obniży stopy procentowe o 50 pkt bazowych. To chyba się jednak mocno zmieniło?
Marek Rogalski: Mam wrażenie, że wcześniej mieliśmy do czynienia z „przerysowaniem" rynkowym. Były trochę dziwne nadzieje na to, że Rezerwa Federalna będzie mocno cięła stopy procentowe. Bank centralny zawsze jednak stara się wykonywać wyważone ruchy, chyba że faktycznie sytuacja jest na tyle poważna, iż wymaga drastycznych działań. Teraz nie jesteśmy jednak na tym etapie, chociaż oczywiście istnieje też niepewność odnośnie do wzrostu gospodarczego. To może skłaniać Rezerwę Federalną do tego, aby wykonać ruch asekurujący w postaci obniżki stóp. Jeśli chodzi o skalę możliwej obniżki, to opcja zakładająca cięcie o 50 pkt zniknęła właściwie już po szczycie G20, gdy okazało się, że jest jakieś niby-porozumienie w sprawie wojny handlowej między Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Rynki przyjęły założenie, że na razie nie będzie dalszej eskalacji konfliktu i w takim układzie, jeżeli dojdzie do obniżki stóp, to cięcie o 25 pkt wydaje się właściwe.
Jeśli mówimy o piątkowych danych z rynku pracy, to moim zdaniem one ostatecznie przekreślają szansę na głębszy ruch Rezerwy Federalnej. Stawiają też pod znakiem zapytania to, czy lipcowa obniżka będzie jednorazowym ruchem, czy będzie to początek cyklu. Rezerwa Federalna może pod presją rynku obniżyć stopy, ale jednocześnie może dać znać, że będzie obserwowała dalszy rozwój wydarzeń. Natomiast fakt, że dolar umacniał się nie tylko w piątek, ale też w poniedziałek i wtorek, to dowód na to, że działają też inne czynniki.
Inne, czyli jakie?