Profesor Uniwersytetu Warszawskiego Ryszard Szarfenberg w ekspertyzie „Społeczne uzupełnienie tarczy antykryzysowej", przygotowanej w ramach inicjatywy Open Eyes Economy Summit, szacuje, że Polskę czeka ogromny wzrost ubóstwa. Według jego wyliczeń, jeśli stopa bezrobocia wzrośnie trzykrotnie, to liczba osób skrajnie ubogich zwiększy się o 1,7 mln (do 3,7 mln), liczba osób oficjalnie uznawanych za ubogich – o 2,5 mln (do 6,6 mln), a liczba żyjących w niedostatku – o 8,8 mln (do 24,4 mln). Eksperci już dziś biją na alarm, że pomoc socjalna w Polsce musi wymiernie wzrosnąć. Rząd przedstawia jakieś propozycje (np. wzrost zasiłku dla bezrobotnych do 1300 zł), ale na razie są to raczej szczątkowe, a nie systemowe rozwiązania.
Brak zainteresowania luksusem
Wraz ze wzrostem ubóstwa możemy się spodziewać zwiększenia nierówności dochodowych społeczeństwa, a co za tym idzie – poczucia nie-sprawiedliwości społecznej. – Nierówności dochodowe wzrosną tym bardziej, że zwolnienia częściej będą dotyczyć osób na umowach cywilno-prawnych, pracujących w usługach, czyli osób o stosunkowo niskich zarobkach – zauważa Jakub Borowski. Oczywiście niejeden dobrze uposażo-ny menedżer czy szczodrze dziś opłacany informatyk też straci pracę, ale tu skala redukcji może być mniejsza.
Narodowa kwarantanna i kryzys gospodarczy zmieniają także nasze zachowania jako konsumentów. W okresie izolacji w sposób naturalny mniej wydajemy. Dobrze to widać w wynikach sprzedaży detalicznej, która tylko marcu tego roku spadła nagle aż o 9 proc., a w kwietniu może być jeszcze gorzej. Nawet po otwarciu galerii handlowych i sklepów Polacy nie rzucili się na szalone zakupy.
Taka wstrzemięźliwość w wydatkach jest jak najbardziej rozsądną reakcją na kryzys nawet wśród osób, które nie straciły dochodów. Obawiając się o to, co przyniesie przyszłość, staramy się racjonalizować nasze potrzeby i więcej oszczędzać. Nie kupujemy na przykład dóbr wcześniej po-strzeganych jako luksusowe albo miłe, lecz nie niezbędne. Wydatki choćby na ubrania, wyposażenie wnętrz, meble, urządzenia elektroniczne, książki czy droższe kosmetyki ograniczamy do niezbędnego minimum.
Jak wynika z Barometru Rynku Consumer Finance (drugi kwartał tego roku), przygotowanego przez Związek Przedsiębiorstw Finansowych i Instytut Rozwoju Gospodarczego SGH, skłonność gospodarstw domowych do dokonywania poważniejszych wydatków znacząco spadła. W największym stopniu ograniczenia dotknęły wydatków na dobra trwałego użytku i na remont mieszkania (w obu przypadkach spadek wskaźnika o 24 pkt w porównaniu z badaniem dotyczącym pierwszego kwartału). Mocno zredukowane zostały też plany zakupu samochodów i mieszkań oraz skłonność do finansowania takich wydatków kredytem.
– Zresztą zdecydowanie mniejsza jest też możliwość pozyskania dodatkowego finansowania na większe wydatki, np. w formie kredytu lub po-życzki – komentuje te wyniki Andrzej Roter, prezes zarządu Związku Przedsiębiorstw Finansowych. – Wiele osób, nie mogąc uzyskać pieniędzy na planowane wydatki, po prostu z nich zrezygnuje. Z pewnością ostrożniej będziemy też planować długoterminowe inwestycje, bo kryzys pokazał, że sytuacja na rynkach może zmienić się nagle i nieoczekiwanie.