Złoty przez niemal cały wrzesień wyraźnie tracił na wartości. We wtorek zdecydowanie się jednak umocnił i dzisiaj te zyski utrzymuje. Naturalnie wśród obserwatorów rynku pojawiły się spekulacje, że doszło do interwencji NBP albo BGK na rynku. To możliwe?
Teoretycznie tak, ale wydaje mi się, że w tym przypadku zagrały siły rynkowe. Kurs euro zbliżał się do dość ważnego z technicznej perspektywy poziomu 4,60 zł, który testowany był zarówno w marcu, w szczycie pandemii, jak i w 2011 r., przy okazji kryzysu greckiego. Podejście pod ten poziom i jednoczesna korekta kursu EUR/USD na korzyść euro sprawiły, że kurs EUR/PLN się cofnął. Na skalę tego ruchu mogła mieć jednak wpływ wypowiedź Eryka Łona, członka RPP, który stwierdził, że w przypadku większych wahań kursu złotego możliwe są interwencje NBP.
Czy to, że oporu na poziomie 4,60 zł kurs euro nie sforsował, oznacza, że trend wzrostowy został przerwany? To już koniec epizodu osłabienia złotego?
Ryzyka, jakie wiążą się z IV kwartałem, skłaniają do przypuszczeń, że trend osłabienia złotego jeszcze się nie zakończył. Wchodzimy w okres jesienno-zimowy, gdy naturalny jest wzrost zachorowań na grypę. W warunkach pandemii może to być kolejny czynnik prowadzący do tymczasowego przeciążenia systemów opieki zdrowotnej. Do tego ostatnie dane ze strefy euro i z kraju wyraźnie pokazują, że proste ożywienie gospodarcze, które rozpoczęło się wraz z odmrożeniem gospodarki, dobiega końca. To również może przyczyniać się do osłabienia złotego.