Co ciekawe, poprzedni pamiętny rekord cenowy, 19 870 USD, padł dokładnie 17 grudnia 2017 r. Bitcoinowi zajęło więc trzy lata, by ustanowić nowe ATH. Teraz jednak doszło do tego w zupełnie innych okolicznościach.
Nowy rekord
Okrągły pułap 20 000 USD został pokonany w środowe popołudnie. Rynek „podgrzała" informacja, że kolejny fundusz inwestycyjny posiada najbardziej popularną kryptowalutę w swoim portfelu. Mowa o brytyjskim Ruffer Investment Company, zarządzającym aktywami o wartości 27 mld USD. Około 2,5 proc. tej kwoty firma ulokowała w bitcoinie w listopadzie, o czym poinformowała oficjalnie we wtorek. – Postrzegamy to jako niewielką, ale skuteczną polisę ubezpieczeniową przed ciągłą dewaluacją głównych walut świata – napisano w komunikacie. Jest to więc kolejny, duży gracz, który postanowił ulokować część środków w najbardziej popularnej kryptowalucie. Przypomnijmy, że wcześniej zrobiły to m. in. MicroStrategy, Square oraz Stone Ridge. Ponadto do swojej oferty kryptowaluty wprowadził niedawno PayPal, co także było mocno cenotwórczą informacją. – Wiele się przez ostatnie miesiące działo i jeśli miałbym wskazać najważniejszą rzecz, to myślę, że jest to postępujący trend przenikania kryptowalut i blokchaina do mainstreamu. Ta adopcja postępuje wyraźnie zarówno na poziomie indywidualnych użytkowników, jak i instytucjonalnych – mówił we wtorek w Parkiet TV Krzysztof Bielecki, autor książki „ABC blockchaina". O dużym znaczeniu graczy instytucjonalnych i postępującej adopcji mówił też na łamach „The Guardian" Nigel Green, szef finansowej firmy konsultingowej deVere Group. – Wysokie stopy zwrotu i przyszłościowy potencjał przyciągają na ten rynek firmy. A ponieważ niektórzy giganci, a wśród nich międzynarodowe firmy płatnicze i tuzy z Wall Street, coraz bardziej angażują się w kryptowaluty, wnosząc na ten rynek nie tylko kapitał, ale też wiedzę, to zwiększa to zainteresowanie tymi aktywami wśród konsumentów – mówił. W tym kontekście okoliczności towarzyszące obecnej hossie są zupełnie inne niż te sprzed trzech lat. Wtedy kurs napędzała przede wszystkim spekulacyjna chciwość detalicznych inwestorów. Zainteresowanie w szczycie było wówczas tak duże, że blockchain bitcoina dosłownie się zapychał, a oczekiwanie na transfer środków i opłaty dla górników rosły, przypominając to, co znamy z tradycyjnej bankowości. Ponadto nie było tak rozwiniętych usług depozytowania kryptowalut, giełdy nie oferowały takiego bezpieczeństwa jak obecnie (np. fundusze gwarancyjne), podobnie jak portfele mobilne i sprzętowe. Nie było też takich rozwiązań technologicznych wspierających skalowalność kryptowaluty, jako chociażby Lightning Network. Można więc powiedzieć, że rynek pod wieloma względami dojrzał, a aktualne wyceny są tego naturalną konsekwencją.
Kosmiczne prognozy
Trudno powiedzieć, czy 23 600 USD to godziwa wycena bitcoina. Jeszcze rok temu większość prognozujących dla „Parkietu" fanów tego rynku nie spodziewała się ATH w 2020 r. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że kilka tygodni temu mało kto wierzył, że pęknie 20 000 USD. Rynek ten jest wciąż bardzo zmienny, a przez to bardzo ryzykowny. Niemniej do powszechnej świadomości bardziej niż „rozwiązania drugiej warstwy", „portfel sprzętowy" czy „kryptografia klucza publicznego" przebijają się nagłówki typu „rekord", „szczyt", „cenowe szaleństwo" itd. Jest to całkowicie zrozumiałe. Trzeba jednak pamiętać, że ulica wchodzi zazwyczaj na szczycie takiej medialnej euforii i ponosi tego największe konsekwencje. W środę media branżowe grzmiały, że dyrektor inwestycyjny Guggenheim Partners – Scott Minerd – powiedział w Bloomberg TV, że według jego analizy fundamentalnej bitcoin powinien kosztować 400 000 USD. Jak tłumaczy Zack Voell w artykule na coindesk.com, owa wycena opiera się na dwóch czynnikach – ograniczonej podaży bitcoina i porównaniu do wyceny złota. Jak widać – to musiała być bardzo zaawansowana i odkrywcza analiza...
W takich momentach jak obecnie trzeba zachować chłodną głowę. Bitcoin jest na historycznym szczycie. Jego wycena podwoiła się w niecałe trzy miesiące, a licząc od marcowego dołka skala wzrostu sięga już 500 proc. To wprawdzie o połowę mniejszy dorobek niż Tesli, ale jednak na tyle duży, by mieć z tyłu głowy rosnące ryzyko korekty. Już w czwartkowe popołudnie mieliśmy namiastkę tego, co kurs bitcoina potrafi zdziałać. Z 23 600 USD w niecałą godzinę notowania tąpnęły o 5,5 proc., uszczuplając wycenę o 1300 USD.