Lekarstwo na stres

Rasowy kolekcjoner nie wie, jak się nazywa urzędujący premier.

Publikacja: 23.12.2023 11:09

Grafika Witolda Wojtkiewicza.

Grafika Witolda Wojtkiewicza.

Foto: Desa Kraków

Warto odwiedzić prywatne muzeum Villa La Fleur w Konstancinie, żeby obejrzeć tegoroczne sensacyjne nabytki (www.villalafleur.pl). Muzeum w 2010 roku otworzył kolekcjoner Marek Roefler, przedsiębiorca znany z rankingów 100 najbogatszych Polaków.

Nowości w Konstancinie

Jeden z ostatnich zakupów to obraz Maurice’a Utrillo. Jest to namalowany w 1927 roku pejzaż z Châtillon d’Azergues. W polskich muzeach nie ma obrazów Utrilla, jednego z najbardziej znanych w świecie artystów XX wieku. Roefler ma już w swoich zbiorach obraz matki Utrilla, Suzanne Valadon, malarki cenionej na międzynarodowym rynku.

W Konstancinie budzą zachwyt obrazy innych światowych gwiazd sztuki, jakich nie ma w krajowych muzeach. Warto obejrzeć ekspresyjny obraz np. Chaima Soutine’a. Jest kompozycja Fernanda Legera. „Parkiet” jako pierwszy informował przed laty, że Roefler na aukcji w Genewie wylicytował dzieło Modiglianiego. To rysunkowy portret. Od razu poznajemy modela – to legendarny światowy marszand Leopold Zborowski, Polak urodzony w Zaleszczykach. Rysunek to szkic do olejnego obrazu.

fot. mat. prasowe

Jednym z najważniejszych poloników na zagranicznych aukcjach w mijającym roku był „Portret kobiety z rudymi włosami” Władysława Ślewińskiego(1856–1918). Artysta przyjaźnił się z Paulem Gauguinem, należał do sławnej w świecie grupy malarzy w Pont-Aven we Francji.

To obraz wystawiany na najważniejszych wystawach dotyczących Gauguina i szkoły Pont-Aven. Wystawy odbyły się w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Japonii, we Francji, w Australii, Szwajcarii i np. w Tate Gallery w Londynie w 1966 roku.

Obraz należał do Samuela Josefowitza (1921–2015), jednego z bardziej znaczących w świecie kolekcjonerów w XX wieku. Josefowitz uznawany był za eksperta w dziedzinie malarstwa grupy z Pont-Aven. W jego zbiorach znalazło się kilkanaście obrazów Gauguina.

Obraz, który teraz oglądamy w Konstancinie, ma znakomitą proweniencję. Należał także do kolekcji historyczki sztuki Władysławy Jaworskiej (reprodukowany jest na okładce albumu o Ślewińskim z 1991 roku). Władysława Jaworska (1910–2009) napisała pionierską, cenioną w świecie monografię o Gauguinie i środowisku artystów z Pont-Aven.

Ślewiński to nazwisko światowe. W Muzeum Narodowym w Tokio na honorowym miejscu wisi portret Ślewińskiego namalowany przez Gauguina. Można by sądzić, że obrazy artysty wysoko są cenione w Polsce. Tak nie jest.

Obrazy Ślewińskiego osiągają u nas ceny wyraźnie niższe niż dzieła innych polskich malarzy emigrantów, którzy na świecie są anonimowi. Wyższe ceny osiąga w kraju np. Tadeusz Makowski czy Mela Muter, artyści o znaczeniu jedynie lokalnym.

Dzieło Władysława Ślewińskiego.

Dzieło Władysława Ślewińskiego.

Fot. Villa La Fleur

Tajemniczy obraz

Na wielkiej aukcji bibliofilskiej stołecznego antykwariatu Lamus tylko za 4 tys. zł sprzedano tajemniczy obraz namalowany przez Witolda Chomicza (1910–1984).

Na obrazie widnieje napis „Kazimierzowi Witkiewiczowi Książnicy Krakowscy 4 marzec 1947”. Obraz namalowano z okazji imienin Kazimierza Witkiewicza, który od czasów przedwojennych był Wielkim Mistrzem Zakonu Bibliofilskiego i Kapituły Orderu Białego Kruka. Każdy szczegół na obrazie ma swoje symboliczne znaczenie.

Przed wojną kolekcjonerzy książek powołali Kapitułę Orderu Białego Kruka, która przyznawała cenione ordery. Jednym z nich uhonorowano np. francuskiego ministra spraw zagranicznych Louisa Barthou podczas jego oficjalnej wizyty w Polsce. Wydarzenie miało miejsce 24 kwietnia 1934 r. i zostało opisane zarówno w prasie polskiej, jak i francuskiej.

Insygnia nadane ministrowi przechowywane są do dziś w paryskim muzeum francuskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Laureatem orderu był też Julian Tuwim, nie tylko wielki poeta, ale także bibliofil.

Utworzono Kapitułę, żeby się dobrze bawić, żeby wspólnie pić i biesiadować. Często piszę w „Parkiecie”, że kolekcjonerstwo to znakomity relaks, uczona zabawa. Relaks to jest wielki zysk! Liczą się nie tylko korzyści z udanej inwestycji.

Przyjaźniłem się z Witoldem Chomiczem, autorem tajemniczego obrazu. Miał pracownię w Krakowie przy ul. Grodzkiej 60. Z okna widać było Wawel położony po drugiej stronie ulicy. Zawsze przed południem Chomicz szedł na kawę na ulicę Floriańską do legendarnej Cukierni Lwowskiej Jana Apolinarego Michalika, popularnie nazywanej „Jamą Michalikową”.

Warto odwiedzić tę najpiękniejszą w Polsce kawiarnię, żeby obejrzeć zgromadzone w niej dzieła sztuki, przede wszystkim grafiki z początku XX stulecia. Te grafiki można upolować na krajowym rynku. Może to być zadanie na 2024 r. To litografie z „Teki Melpomeny”, jaka ukazała się w 1904 r. Są tam dzieła np. Witolda Wojtkiewicza, Karola Frycza, Stanisława Kuczborskiego, Kazimierza Sichulskiego.

Litografie z „Teki Melpomeny” zdobią „Jamę Michalikową”. Fot. Desa Kraków

Litografie z „Teki Melpomeny” zdobią „Jamę Michalikową”. Fot. Desa Kraków

Trzeba mieć wrażliwość

Tekę można kupić jako całość. Trafiają się na aukcjach pojedyncze grafiki. Na przykład w marcu tego roku w krakowskiej DESA kompletna „Teka Melpomeny” spadła z licytacji. Miała realistyczną cenę 25 tys. zł. Pojedyncze grafiki mają ceny wywoławcze zwykle ok. 5 tys. zł.

Kolekcjonerstwo pochłania uwagę, angażuje nasze emocje, nie dostrzegamy świata i wszechobecnych powodów do zdenerwowania. To lekarstwo na stres. Rasowy kolekcjoner często nawet nie wie, jak się nazywa urzędujący premier…

Inwestor na rynku sztuki na zimno kalkuluje opłacalność każdego zakupu. Nie przepłaca. Dla prawdziwego kolekcjonera finansowy zysk jest rzeczą drugorzędną. Najważniejsza jest możliwość zdobycia upragnionej rzeczy na własność. Dla kolekcjonera ważne jest też samo polowanie.

Co trzeba w sobie mieć, żeby zostać prawdziwym kolekcjonerem? Trzeba mieć szczególną wrażliwość. Trzeba umieć się pochylić nad takimi drobiazgami jak np. litografie z „Teki Melpomeny” czy tani obraz Chomicza za 4 tys. zł. Ten obraz nie podrożeje. To marna lokata. Ale w domu będziemy się przed nim zatrzymywać po kilka razy dziennie, będziemy smakować każdy tajemniczy szczegół.

4 tys. zł kosztował tajemniczy obraz Witolda Chomicza.

4 tys. zł kosztował tajemniczy obraz Witolda Chomicza.

Fot. Lamus Antykwariaty Warszawskie

Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie: BMW 501. Barokowy anioł
Inwestycje alternatywne
Ciągle z klasą!
Inwestycje alternatywne
Wysoka cena niewiedzy
Inwestycje alternatywne
Pułapki inwestowania w sztukę
Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie. Pustynna burza
Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie: Volvo Amazon. Nie tylko dla Wonder Woman