Janusz Miliszkiewicz: W jakiej kondycji jest polski rynek dzieł sztuki?

Gościem piątkowego programu „Prosto z parkietu” była Janusz Miliszkiewicz, publicysta, zajmujący się rynkiem sztuki. Rozmawialiśmy o raporcie portalu artinfo.pl, który przedstawia optymistyczne prognozy dla rodzimego rynku.

Publikacja: 01.09.2017 16:24

Janusz Miliszkiewicz

Janusz Miliszkiewicz

Foto: parkiet.com

Portal artinfo.pl opracował niedawno raport na temat polskiego rynku aukcyjnego. To ważny moment dla rodzimego rynku?

Jest to historyczna chwila, bowiem jest to pierwszy tego typu raport. Portal artinfo.pl skierował w tej sprawie zapytania do wszystkich domów aukcyjnych, uzyskał odpowiedzi i opracował wyniki. Warto wiedzieć, że dotychczas autorzy podobnych opracowań posługiwali się różnymi, przypadkowymi, a czasami wymyślonymi danymi. Efekt był taki, że na jednej stronie czytaliśmy, że obroty na rynku aukcyjnym wynoszą 300 mln zł, a na drugiej że 200 mln dol. Teraz mamy oficjalne źródło, portal bierze pełną odpowiedzialność za publikowane dane. Co więcej, artinfo.pl zapowiada, że co pół roku będzie publikować podobne zestawienie, a ponieważ ma największy bank informacji o rynku aukcyjnym w Polsce od 2000 r., to możemy liczyć na to, że będziemy mieć dzięki temu solidny wgląd w kondycję i trendy na polskim rynku sztuki.

Jakie są główne wnioski z tego raportu?

Opracowanie obejmuje 2016 r. i pierwsze półrocze 2017 r. Jest to porównanie. Obroty na rynku aukcyjnym sztuki w zeszłym roku wyniosły 167 mln zł, a tylko w pierwszych sześciu miesiącach tego roku aż 84,5 mln zł. Ponieważ druga połowa roku, co pokazują wieloletnie obserwacje, jest zdecydowanie lepsza od pierwszej, to można oczekiwać, że wynik na koniec roku będzie lepszy od poprzedniego. Warto wspomnieć, że w 2016 r. przeprowadzono 269 aukcji stacjonarnych, a w pierwszym półroczu 2017 r. było ich już 147. Zwrócę uwagę, że informacje zebrano z 25 domów aukcyjnych. Ich liczba w ostatnich latach drastycznie wzrosła, przy tej samej ilości towaru.

Rynek się rozwija.

Tak, ale może to też wynikać z takiego przeświadczenia, że pieniądze na rynku sztuki można bardzo łatwo zarabiać. Istnieje jednak coś takiego, jak pułapka pierwszej aukcji. Nawet jeśli ktoś jest logistycznie sprawny, to owszem zorganizuje pierwszą aukcję, ale już z praktyki wynika, że kolejną zorganizować znacznie trudniej. Właśnie z uwagi na niską podaż towaru.

Na co jeszcze warto zwrócić uwagę w tym opracowaniu?

W ubiegłym roku mieliśmy 91 aukcji młodej sztuki i był to rekord. W tym roku spodziewany jest lepszy wynik, co pokazuje, że dostępność sztuki upowszechniła się. Dzieła te mają cenę wywoławczą 500 zł, a po ośmiu latach osiągają na aukcjach wartość średnią 1400 zł. Nie jest to dużo. Myślę, że średnio zarabiający miłośnik sztuki może raz w roku na taki wydatek sobie pozwolić.

Mówimy tutaj o artystach młodych, współczesnych, którzy cały czas tworzą?

Tak. To są debiutanci, urodzeni na przykład już w 1990 r. Dodam jeszcze, że w strukturze asortymentu na naszym rynku dominuje malarstwo, które stanowi 84 proc. 4 proc. przypada na rzeźbę, 4 proc. na grafikę i rysunek, a zaledwie 2 proc. na fotografię. A przecież ta ostatnia jest najpopularniejszym działem sztuki na świecie. U nas jest jeszcze przez rynek niedoceniona, co daje szanse antykwariuszom do rozwinięcia tego segmentu.

Kogo najchętniej licytowano w analizowanym okresie?

W raporcie, co jest także nowością, mamy zestawienie TOP100 sprzedanych dzieł sztuki. Spore emocje budzi też zestawienie TOP50 dotyczące młodej sztuki. Cieszymy się, że obroty w pierwszym półroczu wzrosły o 17 proc. w relacji do analogicznego okresu 2016 r., ale okazuje się, że spory udział we wzroście miały licytacje jednego obrazu Jana Matejki (ponad 3 mln zł) oraz dwóch Józefa Chełmońskiego (ponad 1 mln zł).

To pokazuje ten podstawowy problem naszego rynku. Mianowicie niskiej podaży i braku aukcyjnego towaru. Nasz najznakomitszy marszand Andrzej Starmach, zapytany o to, czym różni się polski rynek sztuki od światowego, dojrzałego rynku, odpowiada żartobliwie, że na świecie marszand ma jeden problem – jak znaleźć klienta. W Polsce natomiast marszand ma dwa problemy – jak znaleźć klienta i jak znaleźć towar. Różnica w obrotach w porównywanych półroczach to 11 mln zł. Kwota imponująca, ale w dużej części wypracowana przez kilka obrazów.

Którzy artyści są najwyżej licytowani?

W liście TOP za ubiegły rok dominuje Wojciech Fangor, a pierwsze miejsce zajął Roman Opałka, którego dzieło zostało sprzedane za 2 mln zł. U nas to jest rekord, ale proszę zauważyć, że dla marszandów na świecie i kolekcjonerów jest to słaby impuls. Bowiem oni widzą, że skoro w danym kraju największy malarz został wylicytowany tylko za 2 mln zł, to znaczy że to jest jego maksymalna cena. Polskie dzieła sztuki są względnie tanie, szczególnie na tle rynku światowego. Emocjonujemy się tym, że działa Fangora sprzedawane są za 1 mln zł, a przecież jest to raptem 300 tys. dol., a zagranicą nikt się takimi wynikami aukcji nie podnieca. Andrzej Starmach zażartował kiedyś, że jesteśmy jedynym krajem, w którym cały naród interesuje się tym, że gdzieś w Polsce sprzedano obraz za 1 mln zł.

Fangor dominuje listy TOP100, a kto triumfuje w zestawieniach młodych twórców?

Bezapelacyjnie największe wyceny, w Sopockim Domu Aukcyjnym, osiąga Sandra Arabska. To są kwoty rzędu 30-40 tys. zł. Powtarza się tam także nazwisko Adama Bakalarza, Katarzyny Kołtan, Bartłomieja Kotera.

Czy można wśród tych młodych artystów wyłowić przyszłego Fangora?

Zaznaczę tutaj, że aukcje młodej sztuki zaczęto organizować po kryzysie globalnym w 2008 r. Eksperyment ten trwa dopiero 9 lat. Zastanówmy się więc, czy średnia cena po niecałej dekadzie rzędu 1400 zł to dużo. Chyba nie. Czy wśród tych młodych artystów znajdziemy dzieła o wartości lokacyjnej? Chyba nie było jeszcze przypadku, by dzieła nabyte podczas aukcji młodej sztuki, były sprzedane później na innej aukcji i uzyskały znacznie wyższą cenę. Za mało czasu minęło. Niemniej jednak studiując listy TOP50 można zauważyć, że niektórzy artyści konsekwentnie uzyskują wysokie ceny.

Inwestycje alternatywne
Małe sztabki i złote monety królują w rosnących zakupach Polaków
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Inwestycje alternatywne
Pozycja długa na rynku sztuki
Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie: BMW 501. Barokowy anioł
Inwestycje alternatywne
Ciągle z klasą!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Inwestycje alternatywne
Wysoka cena niewiedzy
Inwestycje alternatywne
Pułapki inwestowania w sztukę