Tymczasem ze względu na sezonowość to dla spółki handlującej odzieżą i sprzętem sportowym najważniejszy okres w roku. – Prawdę mówiąc, boimy się niesprzyjającej pogody, braku śniegu i dodatnich temperatur, podobnie jak w zeszłym roku. Zakładamy, że pod względem sprzedaży styczeń przyszłego roku będzie nawet lepszy od grudnia, co byłoby oczywiście odstępstwem od reguły – mówi Artur Mikołajko, prezes Intersportu.

Nieodpowiednia pogoda może zniechęcić klientów do kupna sprzętu i odzieży narciarskiej, które zapewniają firmie najwyższe marże. Jeśli jednak pogoda będzie firmie sprzyjać, to zdaniem Mikołajki pod koniec zimy może zabraknąć towaru. Tym bardziej że na ten sezon firma zamówiła trochę mniej towaru niż przed rokiem.

– Mamy wprawdzie możliwość niewielkiego powiększenia dostaw, ale generalnie rozwiązaniem będzie jednak wcześniejsze wprowadzenie do sklepów artykułów wiosennych. Nie zależy nam na wyprzedaży nart w marcu, kiedy już na tym nie zarabiamy – tłumaczy.

Jednak nawet jeśli spełni się pesymistyczny scenariusz w końcówce roku, to zdaniem prezesa spółka i tak powinna zrealizować tegoroczne plany finansowe. Jej celem jest uzyskanie 230 mln zł przychodów (wzrost o 20 proc.) oraz nieco lepszego wyniku netto niż w 2008 r. (wtedy wyniósł 642 tys. zł). Przy mroźnej zimie wynik ma być dużo lepszy.

Po dziewięciu miesiącach tego roku Intersport ma 158,3 mln zł obrotów i 44 tys. zł zysku. Tylko w III kwartale firma poniosła 976 tys. straty netto (przed rokiem na minusie było 404 tys. zł). Obroty w tym okresie wzrosły o 9,5 proc., do 43,8 mln zł. Zarząd Intersportu podkreśla, że to najsłabszy okres w roku.