Wczoraj jego przedstawiciele potwierdzili, że wycofają producenta lancetów i nakłuwaczy medycznych z giełdy. Wcześniej jednak – mniej więcej w ciągu trzech miesięcy – szwedzki fundusz skorzysta z procedury przymusowego wykupu (tzw. wyciskania) pozostałych 2,7 proc. walorów. Akcjonariusze będący w ich posiadaniu powinni zgodnie z prawem otrzymać również 13,71 zł za papier, bo to najwyższa cena, jaką walory HTL-Strefy osiągnęły w ciągu ostatnich 12 miesięcy.
W grudniu odbędzie się nadzwyczajne walne zgromadzenie, które dokona zmian w statucie i składzie rady nadzorczej. Zdaniem przedstawicieli EQT ostateczne wyjście spółki z GPW powinno nastąpić na przełomie pierwszego i drugiego kwartału 2010 r., najpóźniej w kwietniu. Piotr Czapski, partner w EQT i szef warszawskiego biura funduszu, twierdzi, że na obecnym etapie rozwoju wycofanie z publicznego obrotu będzie korzystne dla HTL-Strefy. Przede wszystkim pozwoli na zbudowanie długoterminowej strategii bez konieczności tłumaczenia się inwestorom z kwartalnych osiągnięć.
– Poza tym nie będzie presji na wypłacanie dywidendy, a my wszystkie zyski chcemy przeznaczać na rozwój spółki – tłumaczy Czapski. Jego zdaniem rozwój organiczny HTL-Strefa jest w stanie finansować sama, ale fundusz będzie wspomagał ją finansowo, gdy będą możliwości przejęć. EQT ma do zainwestowania 850 mln euro w Europie Centralnej.
EQT nie wyklucza, że po 3–5 latach (tyle zazwyczaj trwa zaangażowanie funduszy w spółkę portfelową) trafi ona ponownie na giełdę. – Z tym że niekoniecznie warszawską. Być może będzie to jeden z rynków, gdzie notowani są też klienci HTL-Strefy, czyli Londyn, Nowy Jork lub Wiedeń – mówi Czapski.