– Większość restauracji już korzysta z centralnych dostaw, na bazie których skomponowane zostało nowe menu Sphinksa. Wpływ tych umów na wyniki spółki będzie widoczny od 2010 roku – mówi Bogdan Bruczko, wiceprezes Sfinksa.
Narastająco, po trzech kwartałach, grupa jest aż 32,3 mln zł na minusie. – Zyski w przyszłym roku na pewno są naszym celem i na to ukierunkowane są wszystkie działania naprawcze – mówi Bruczko. Analitycy są jednak sceptyczni co do wyjścia Sfinksa na plus w przyszłym roku. – Nie jest tajemnicą, że działalność restauracji na wielu poziomach jest nierentowna, dlatego konieczna jest restrukturyzacja. Zmiana umów z franczyzobiorcami jest tego najlepszym przykładem. Podobnie przedstawia się pomysł scentralizowanych zakupów, który przy zwiększającej się skali działania po prostu musi być wdrożony – mówi Marcin Stebakow, analityk BDM.
Tymczasem niektórzy franczyzobiorcy nie zgadzają się na zmianę warunków umów, uznając je za niekorzystne, i rezygnują ze współpracy ze Sfinksem. – Od sierpnia przejęliśmy restauracje od 16 przedsiębiorców. Te lokale prowadzimy obecnie jako własne, a w najbliższej przyszłości część zamierzamy przekazać w zarządzanie nowym franczyzobiorcom – mówi Bruczko.
Bardzo ważne dla dalszej działalności Sfinksa będzie powodzenie przygotowywanej właśnie emisji akcji. – Liczymy, że dojdzie ona do skutku jeszcze w grudniu – mówi Bruczko. Wartość oferty ma wynieść 72 mln zł. Połowa tej kwoty zostanie przeznaczona na spłatę pożyczki, której Sfinksowi udzielił największy akcjonariusz, Sylwester Cacek.
Pozostałe pieniądze pójdą m.in. na zakup firmy Da Grasso. Kiedy do tego dojdzie? – Due diligence (badanie ekonomiczno-prawne – red.) jest w toku i przebiega zgodnie z planem – mówi tylko Bruczko. Wczoraj kurs Sfinksa wyniósł 10,87 zł i był wyższy od ceny akcji w planowej emisji (10,54 zł).