– Całościowy wolumen sprzedaży był na poziomie niższym niż w roku poprzednim. Strukturalnie traciliśmy głównie w dużych formatach sklepów – stwierdził Dariusz Orłowski, prezes Wawelu. – Kluczowy problem stanowiły zamknięte galerie handlowe oraz największe sieci, w szczególności hipermarkety. Zamknięcie sprawiło, że sprzedaż produktów na wagę stała się wyzwaniem. Spadek zakażeń będzie sygnałem do odbudowy wolumenów. Zauważalny wzrost znaczenia dyskontów oraz rzadziej robione zakupy były z kolei czynnikiem ograniczającym aktywność najmniejszych sklepów – dodał prezes.
Wspomniane wyżej koszty zużycia materiałów, energii oraz wydatki na reklamę skurczyły się względem 2019 r. o odpowiednio 10 proc. i 50 proc. Właśnie te środki miały największy wpływ na wynik netto tak bliski temu z poprzedniego roku. – Skrupulatnie liczyliśmy każdą wydawaną złotówkę. Ograniczyliśmy koszty prawie w każdej pozycji rachunku wyników. Ostatecznie osiągnęliśmy wynik na poziomie porównywalnym z 2019 r., i to uważamy za duży sukces – podkreślił Orłowski.
Oprócz spadku kosztów firma postanowiła bardziej skoncentrować się na sprzedaży droższych produktów. – Spadek ilościowy sprzedaży nie jest proporcjonalny do spadku wartościowego. Było to możliwe dzięki skoncentrowaniu się na produktach o wysokiej marży, dzięki czemu utrzymaliśmy średnią cenę sprzedaży na zadowalającym poziomie – podsumował zarząd firmy.
Przychody Wawelu w ubiegłym roku skurczyły się o 13,4 proc. do 488,6 mln zł. Zysk brutto zmniejszył się o 2 proc. do 71,5 mln zł, a zysk netto – o 2,3 proc., do 57,3 mln zł.