Moim zdaniem, nawet plan Hausnera nie jest wystarczającą reformą. Powinien być uzupełniony o inne dziedziny, które nie są nim objęte, np. o finansowanie służby zdrowia. Otóż, jeśli sobie wyobrazimy, że ta reforma nie zostanie wprowadzona, to zapewne, na 99%, nie grozi nam żadne drastyczne załamanie czy wybuch hiperinflacji. Grozi nam zaś utrzymanie się bezrobocia pomiędzy 15 a 20%, wzrost wynosić będzie nie 5, 6 czy 7%, ale 2-3%. Czyli coś, co miało kiedyś miejsce w Grecji. Ten kraj do Unii Europejskiej wstępował z ogromnym deficytem budżetowym, bez kontroli nad finansami publicznymi. Zapłacił za to prawie 15 latami głębokiej frustracji z powodu wyników gospodarczych, niskiego wzrostu i niewykorzystania szans tworzonych przez Unię Europejską.
Pierwszym skutkiem odrzucenia planu Hausnera będzie osłabienie złotego. Dariusz Rosati mówił niedawno, że niemal kilkadziesiąt godzin później euro będzie kosztować ponad 5 zł.
Ostrzegam przed myśleniem, że będzie to oznaczało katastrofę. Argentyny z tego powodu nie będzie. Natomiast złoty jest takim najczulszym termometrem.
Ile czasu nam jeszcze potrzeba, byśmy przekroczyli ową granicę 55% długu publicznego wobec PKB?
Gdyby spełnił się scenariusz, w którym euro będzie kosztować 5 zł, to przekroczylibyśmy tę granicę w tym samym dniu. To znaczy - gdyby to się stało jutro, to pewnie jutro też mielibyśmy te 55%.
I co wtedy?