Nadal nie mamy definicji budownictwa społecznego, a ustawę o finansowym wsparciu rodzin w nabywaniu mieszkań już trzeba nowelizować. Czy nasi
parlamentarzyści o 30 procent w górę podniosą maksymalną wartość metra kwadratowego, która pozwoli polskim rodzinom uzyskać dopłaty do kredytów?
Zegar tyka, z kalendarza spadają kolejne kartki. Ostatecznej definicji budownictwa społecznego wciąż nie ma. Do 31 grudnia pozostało już tylko 10 miesięcy... Skończy się kolejny rok... Akt prawny definiujący "budownictwo społeczne" ma już taką historię, że uwierzę w jego przyjęcie dopiero, gdy przeczytam go w Dzienniku Ustaw.
Owszem. Jest kolejna wersja definicji, uzgodniona z ministrem finansów. Powierzchnia mieszkań - 120 metrów kwadratowych, a domów - 200 metrów kwadratowych. Tylko? Jaka powierzchnia? Już nie użytkowa, jak proponowano pod koniec ubiegłego roku, a mieszkalna. Z jednej strony to dobrze, gdyż pod uwagę brane będą wyłącznie pokoje. Wszyscy powinni więc być usatysfakcjonowani. Ja jednak nie jestem. W jaki sposób będziemy określać, która część salonu z aneksem kuchennym jest, a która nie jest "mieszkalna"? Co w sytuacji, gdy między przedpokojem a salonem nie postawię ścianki działowej? Powstaje prawo, którego interpretacja nie jest jednoznaczna. A tego powinniśmy unikać. Nauczkę już mamy.
Niedawno uchwalona i już do zmian