Robili Państwo niedawno zakupy w supermarkecie? Zakładam, że tak, bo to dosyć naturalne, że przynajmniej raz w tygodniu każdy z nas wybiera się do tego miejsca, aby uzupełnić braki w swojej lodówce, szafce z przyborami czyszcząco-piorącymi czy też innych, "niezbędnych" do życia artykułów. W końcu, jeśli wierzyć przekazom medialnym, jest to miejsce, w którym dominuje mnogość potrzebnych nam w życiu codziennym przeróżnych towarów spożywczo-przemysłowych, niskie ceny, promocje oraz szybka i sprawna obsługa. Nie wspomnę już o zalewie różnego kroju i koloru reklamówek wysypujących się z mojej skrzynki pocztowej, reklamówek pogrubiających codzienne gazety, tygodniki i miesięczniki, które czasami kupuję. Czy też reklamówek wciskanych mi przez tłum roznosicieli, których muszę wymijać przy wejściu i wyjściu z metra, którym codziennie podróżuję do pracy. Tak podobno to wygląda - tanio, dużo i szybko.
Problem w tym, że nie do końca tak właśnie jest, jak powinno być, a większość z nas najczęściej robi tam zakupy głównie z przyzwyczajenia. Jak wytłumaczyć bowiem inaczej moją cierpliwość do odwiedzania tych miejsc, bo przecież nie zawsze jest tanio, zdarza się bowiem, że w moich osiedlowych sklepikach jest taniej, nie zawsze jest dużo, bo często niektórych artykułów nie ma wcale lub ich aktualnie brakuje, i nie zawsze jest szybko, a ostatnio prawie wcale, bo pracuje często mniej niż połowa kas sklepowych, a stanie w kolejce trwa często dwa razy dłużej niż samo robienie zakupów.
Zaraz, zaraz, ale dlaczego ja o tym piszę akurat w "Parkiecie"? Przecież to nie ma związku z rynkiem kapitałowym i znacząco odbiega od tematów poruszanych w tej gazecie. Wbrew pozorom ma, i to wiele wspólnego. Czy nie nasuwa się Państwu podobieństwo pomiędzy supermarketami a rynkiem funduszy inwestycyjnych? Bo mnie bardzo - tu też podobno jest tanio, dużo i szybko. Polacy pokochali fundusze, co widać po ostatnich danych dotyczących wielkości środków, które są tam kierowane. Polacy pokochali kupować fundusze, zachęceni również reklamą, nie do końca rzetelną, nie wspominając o dobrym słowie "specjalisty" siedzącego w okienku szanowanej od lat instytucji, w której trzymają swoje wolne środki. To nic, że nie jest tanio, bo opłaty utrzymane zostały przez towarzystwa funduszy inwestycyjnych na poziomach zbliżonych do tych, kiedy giełdą czy funduszami inwestycyjnymi mało kto się interesował. To nic, że nie jest dużo, bo jak inaczej można określić brak innowacji produktowych i powielanie tych samych strategii funduszowych co konkurencja. To nic w końcu, że nie jest szybko, skoro mimo upływu kilkunastu lat funkcjonowania naszego rynku nabycie czy umorzenie jednostek funduszy inwestycyjnych może nadal trwać kilka dni, nie wspominając już o tym, że często sami musimy zabiegać o to, aby transakcja w ogóle doszła do skutku. W takim razie, dlaczego jest tak dobrze, skoro jest tak źle? Czy nie nadeszła pora na to, aby faktycznie było tanio (obniżki opłat), dużo (nowe produkty) i szybko (nowa jakość)? W końcu, jeśli wierzyć informacjom prasowym, są w towarzystwach funduszy inwestycyjnych pieniądze, które można byłoby przeznaczyć na poprawę jakości obsługi klientów. W czym więc tkwi problem?
Partnerzy Inwestycyjni Sp. z o.o.