Miały być urlopy parlamentarzystów, sezon ogórkowy na Wiejskiej, spokojna praca rządu i projekty nowych ustaw. Nawet pielęgniarki dopasowały się do tego sielskiego obrazu - złożyły swoje "białe miasteczko" i opuściły trawniki przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów w warszawskich Alejach Ujazdowskich. Zamiast tego śledzimy z zapartym tchem doniesienia mediów, nerwowo wciskamy "odśwież" w naszych internetowych przeglądarkach i czekamy? Co dalej z tą koalicją, co dalej z rządem Kaczyńskiego? W zasadzie odpowiedź na to pytanie nie miałaby większego znaczenia, gdyby nie dwie kluczowe kwestie?
Wybory we wrześniu. Ten scenariusz wydaje się najbardziej realny. Potem formowanie nowej, a być może ponownie starej koalicji, podział stanowisk, "wietrzenie" ministerstw i cała tradycyjna już karuzela stanowisk. Minie tak kwartał, może pół roku i już będzie można brać się do pracy. Nowe ustawy, pierwsze czytanie, potem komisja? W międzyczasie okaże się, że trzeba realizować zły budżet przygotowany przez poprzedników. Swoją drogą, ciekawa będzie sytuacja, w której wygra obecna koalicja i będzie musiała realizować to, co sama przygotowała z myślą o następcach... Dla jednych to śmieszne, dla innych tragiczne, inni w ogóle tym całym politycznym gwarem nie zawracają sobie głowy.
Poglądy polityczne zwykle każdy jakieś ma. Koalicję i rząd kocha bardziej lub mniej. Jednak wszyscy mają świadomość, że każda zmiana to przede wszystkim opóźnienie we wprowadzaniu bezwzględnie koniecznych zmian. A zmiany są konieczne. Niestety, sytuacja w naszym budownictwie jaka jest - każdy wie. I nie chodzi tu o obiecane trzy miliony mieszkań. Nadszedł czas, w którym należałoby wreszcie zrobić porządek z prawem budowlanym, znowelizować ustawę o zagospodarowaniu przestrzennym, doprowadzić do tego, by przetargi były rozstrzygane w sposób przejrzysty i przede wszystkim - sprawny. Wypada doprowadzić do sytuacji, w której kilkuosobowe stowarzyszenia, machające na prawo i lewo zieloną flagą (mimo że chodzi zazwyczaj o ugody liczone w setkach tysięcy "zielonych") nie mogły blokować dowolnie wybranej inwestycji. I tu jest cały problem. Wprawdzie sytuacja na rynku mieszkaniowym wyraźnie się stabilizuje, ale nie wynika to wcale z nagłego zalania rynku tanimi mieszkaniami. Rekomendacja "S" i dwie tegoroczne podwyżki stóp procentowych wystarczyły, żeby sporą część realnego do niedawna popytu przekształcić, jak przed laty, w marzenia o własnym M. Zdolności kredytowej nie można naginać w nieskończoność. Zagranicznych inwestorów też jest mniej. Krajowi ciułacze myślą raczej, jak szybko zrobić cesję i zrealizować zyski niż o kolejnych zakupach na krajowym podwórku. W zeszłym roku wydano wprawdzie więcej pozwoleń na budowę niż rok wcześniej. Nawet zdecydowanie więcej. Ale to wciąż zbyt mało, by mówić o szybkim pokrywaniu deficytu na rynku mieszkań.
A rynek mieszkaniowy to przecież nie centrum zainteresowania. Kilka miesięcy temu Polsce i Ukrainie przyznano zorganizowanie Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej EURO 2012 - sporej imprezy sportowej o charakterze międzynarodowym. Były brawa, radość, sztuczne ognie, setki wywiadów? Teraz zapadła cisza. Były - co prawda - echa tej decyzji i dyskusje: zdążymy czy nie, jak wykorzystać tę wielką szansę rozwoju kraju? Niestety, rzeczywistość nie jest zbyt wesoła. Na razie nie leżymy organizacyjnie na całej linii. Zdecydowanie stoimy. W miejscu. A czas upływa nieubłaganie. Delikatnie mówiąc - zwyczajnie nie wygląda to wszystko dobrze. Nie słychać nic o szybko rozstrzyganych przetargach na budowę autostrad, nie widać (z chlubnym wyjątkiem Poznania i Krakowa, który stara się wskoczyć do pociągu EURO 2012) mrówczej pracy przy modernizacji i budowie stadionów. Działań w innych kwestiach też zresztą trudno się doszukać. Właśnie dlatego chciałbym jak najszybciej zobaczyć coś, co przekona mnie, że organizacja mistrzostw jednak nam wyjdzie - organizacyjnie, mentalnie, infrastrukturalnie. Bez względu na to, czy rządzić będą nami czerwoni, różowi czy czarni. Po prostu: należy wykorzystać szansę, jaką dali nam dobrzy ludzie z UEFA. Szansę na rozwój i skok cywilizacyjny. Na udany pościg za Zachodem, do którego kilka pokoleń naszych rodaków bezskutecznie wzdychało. I wierzę, że jednak się uda. Jeszcze?
członek zarządu CEE Property Group