Na rynku pojawiła się korekta. Można o niej powiedzieć parę zdań, ale nie wpłynie to znacząco na oceną sytuacji z punktu widzenia analizy technicznej. Za wcześnie jest, by odpowiedzieć na najważniejsze w tej chwili pytanie: czy to już początek powrotu do wzrostów, czy też tylko przystanek w trwającej przecenie?
Sesja rozpoczęła się w dobrych nastrojach, co można uznać za łączny efekt kilku czynników, z których najważniejszymi wydają się być: piątkowa dobra końcówka notowań w USA oraz fakt, że przecena na warszawskim parkiecie wśród największych spółek zatrzymała się w dość ważnym miejscu technicznym. Zapewne nie wszyscy uznają AT za wyrocznię, tak jak nie wszyscy w podejmowaniu decyzji inwestycyjnych kierują się zmianami cen w USA. Jest to jak najbardziej zrozumiałe. Widać jednak, że właśnie to ci inwestorzy sprawili, że relacja wielkości popytu
do wielkości podaży została zmieniona.
Gdy jeszcze w piątek ceny spadały, był to wyraźny sygnał, że przewagę miała podaż. Wczoraj się to zmieniło. Oczywiście podaż nadal na rynku istnieje. Jest całkiem spora grupa inwestorów, którzy liczą na kontynuację przeceny. Widać to po zmianach liczby otwartych pozycji. Ta, mimo wzrostu cen, cały czas rosła. Nie było widać niepokoju wśród posiadaczy krótkich pozycji.
Przewaga popytu wynikała m.in. z tego, że dla techników przecena zatrzymała się w okolicy dolnego ograniczenia kanału wzrostowego (widocznego dobrze na wykresie dziennym kontraktów czy indeksu WIG20). W okolicach tego poziomu można było oczekiwać zwiększonego popytu. Z jednej strony od osób chętnych do łapania dołków i gry na odbicie od wsparcia, a z drugiej dotychczasowych posiadaczy krótkich pozycji, którzy uznali wsparcie za istotne i chcieli opuścić rynek na jakiś czas, by powrócić nań, gdy ceny wzrosną.