W pierwszej połowie listopada uprawomocni się wyrok litewskiego sądu, który zdecydował, że wszystkie akcje rafinerii Możejki, należące teraz do akcjonariuszy mniejszościowych (innych niż rząd w Wilnie) mają się stać własnością Orlenu. Chodzi o nieskupione dotychczas przez płocki koncern papiery, odpowiadające już zaledwie ułamkowi procentu kapitału litewskiej spółki. Dotychczasowi ich posiadacze otrzymają po 10,25 lita (około 10,85 zł) za każdy walor, czyli dokładnie tyle samo, po ile Orlen skupował akcje Możejek w niedawnym wezwaniu.
Ostatnie chwile na odwołania
Do czasu uprawomocnienia się wyroku sądu drobni inwestorzy mogą się jeszcze odwoływać od decyzji o przymusowym wykupie akcji Możejek. Przedstawiciele Orlenu nie sądzą jednak, żeby do tego doszło. - Dotychczas między akcjonariuszami mniejszościowymi a nami, jako inwestorem strategicznym, nie dochodziło do żadnych konfliktów - wyjaśnia Magdalena Krzemińska z biura relacji inwestorskich Orlenu.
Ponad 90 proc. w ręku PKN
Wszystko wskazuje więc na to, że już w połowie listopada największa litewska firma stanie się własnością tylko dwóch akcjonariuszy: płockiego koncernu, w którego posiadaniu będzie wówczas 90,02 proc. akcji spółki, oraz rządu Litwy, który kontrolować będzie nadal 9,98 proc. kapitału.