Dotychczas często bywało tak, że wzrosty cen ropy naftowej na światowych rynkach ciągnęły za sobą kursy wszelkich firm związanych z przemysłem naftowym. Korzystały na tym również polskie spółki: Orlen i Grupa Lotos, które przecież albo nie prowadzą wydobycia wcale, albo pozyskują ropę w bardzo nieznacznych ilościach, niewspółmiernych do własnego zapotrzebowania na ten surowiec.
Ropa znowu drożeje, i to w szalonym tempie, ale po wspomnianym wyżej efekcie nie ma ani śladu. Giełdowe kursy polskich firm rafineryjnych wcale nie idą w górę. Analitycy i inwestorzy nie spodziewają się po prostu, aby wyniki finansowe tych spółek miały się w znaczącym stopniu poprawiać. Dlaczego?
Marże się spłaszczają
Zasadniczą przyczyną jest zjawisko, które można najprościej określić "rozjeżdżaniem się" poziomu marż rafineryjnych i kursów ropy naftowej. Przez ostatnich kilka lat prawie każdy wzrost cen tego surowca na światowych giełdach powodował bardzo zbliżony wzrost marż rafineryjnych. Mniej więcej od 2003-2004 roku ta korelacja była prawie jak jeden do jednego.
- W czerwcu czy w lipcu tego roku marża w produkcji benzyn dochodziła nawet do 30 USD na baryłce - mówi Andrzej Szczęśniak, niezależny analityk branży paliwowej. - A trzeba powiedzieć, że na świecie to właśnie benzyny w znacznie większym stopniu niż olej napędowy wpływają na kształtowanie się marż rafineryjnych - dodaje.