Ułatwienia w transporcie, ale droższe wizy dla naszych wschodnich sąsiadów, a tym samym ograniczenia w zatrudnianiu cudzoziemców - takie będą efekty rozszerzenia strefy Schengen.

Jeszcze przed świętami, w nocy z 20 na 21 grudnia, Polska znajdzie się w strefie Schengen. Do krajów UE będziemy podróżować bez poddawania się kontroli granicznej - poinformował Władysław Stasiak, minister spraw wewnętrznych i administracji.

Posłanka Danuta Jazłowiecka z Platformy Obywatelskiej uważa, że zniesienie kontroli na granicach może się przyczynić do obniżenia kosztów transportu (skróci się czas przejazdu tirów) oraz ożywienia handlu w obszarach przygranicznych. Jej zdaniem, takie miasta, jak Słubice czy Cieszyn, staną się jednym organizmem gospodarczym. Posłanka dostrzega też pewne zagrożenia. - To dobra wiadomość dla Polaków, ale gorsza dla Ukraińców i Rosjan, którzy zapłacą 35 euro za wydanie wizy - mówi posłanka. Taka opłata dotyczy obywateli krajów, z którymi zostały podpisane umowy o ułatwieniach wizowych, Białorusini zapłacą aż 60 euro. Ponadto na dokument uprawniający do wjazdu na teren UE trzeba będzie długo czekać. Posłanka podkreśla, że to oznacza duże utrudnienia dla przedsiębiorców chcących zatrudniać cudzoziemców. Jej zdaniem, poprzedni rząd nie opracował rozwiązań, które przyczyniłyby się do złagodzenia negatywnych skutków przystąpienia Polski do Schengen. Jazłowiecka uważa, że sytuacja byłaby lepsza, gdyby wydawano wizy uprawniające do wielokrotnego wjazdu.

Schengeńskie dokumenty oznaczają szybszą kontrolę oraz większe bezpieczeństwo. Ma to gwarantować SIS, system informatyczny łączący bazy danych wszystkich sygnatariuszy układu z Schengen.