Kilkaset milionów złotych, a może nawet kilka miliardów złotych w ostatnich latach zaoszczędzili przedsiębiorcy na odroczonym CIT wykorzystując konstrukcję funduszu inwestycyjnego zamkniętego i spółki komandytowo-akcyjnej – można szacować na podstawie naszych informacji.
[srodtytul]FIZ nie płaci podatku[/srodtytul]
Mechanizm ominięcia konieczności zapłaty 19-proc. podatku od zysku dotyczy najczęściej spółek z ograniczoną odpowiedzialnością. Właściciel przekształca ją w spółkę komandytowo-akcyjną. Taka forma działalności nie posiada osobowości prawnej, co oznacza, że nie płaci podatku od osób prawnych, jedynie jej właściciel rozlicza się z fiskusem. Co to daje? Jeżeli właścicielem będzie podmiot, który sam jest zwolniony z podatku, to przynajmniej 19 proc. zysku udaje się zatrzymać w firmie i dalej tymi pieniędzmi obracać. I właśnie fundusz inwestycyjny zamknięty wykorzystuje taką możliwość, bo ustawa podmiotowo zwalnia go z obowiązku płacenia podatku dochodowego.
FIZ kupuje więc akcje spółki komandytowo-akcyjnej od inwestora (pierwotnego właściciela biznesu) – najczęściej za gotówkę, którą wnosi do niego inwestor w zamian za wyemitowane certyfikaty (cena transakcyjna jest ustalana na w miarę niskim poziomie, by klient zapłacił niski podatek dochodowy). Jeszcze kilkanaście miesięcy temu powszechniejsze było bezpośrednie wnoszenie akcji do FIZ aportem w zamian za certyfikaty (to zwalniało inwestora z konieczności odprowadzenia podatku od razu). Jednak izby skarbowe zaczęły wydawać niekorzystne interpretacje podatkowe, które kazały traktować taką transakcję, jako sprzedaż.
Ostatecznie, wychodząc po kilku latach z FIZ, inwestor umarza certyfikaty i odprowadza podatek Belki od zysku z okresu inwestycji.Dziś działa grubo ponad 100 FIZ niepublicznych. Nie wiadomo, ile z nich inwestuje w spółki komandytowo-akcyjne. Resort finansów twierdzi, że ta praktyka nie jest powszechna i nie zagraża budżetowi.