Mijająca pierwsza połowa roku przyniosła dwa nowe, na pierwszy rzut oka sprzeczne, zjawiska w sektorze bankowym. Od strony fundamentalnej takim nowym zjawiskiem jest poprawa wyników finansowych.
W tym roku inwestorzy otrzymali namacalne dowody (w postaci sprawozdań kwartalnych), że ożywienie gospodarcze i stabilizacja na rynkach przekładają się wreszcie na lepszą kondycję banków. To nowość w porównaniu z całym 2009 r., który upłynął pod znakiem coraz gorszych rezultatów, a motorem napędzającym wzrost notowań akcji były jedynie nadzieje na lepsze wyniki w przyszłości.
[srodtytul]Dwa sprzeczne zjawiska[/srodtytul]
Z tym nowym zjawiskiem o charakterze fundamentalnym zderza się jednak w tym roku nowe zjawisko o charakterze rynkowym – utrata stabilności przez trend wzrostowy. Turbulencje w ostatnich tygodniach to już druga poważna fala spadkowa kursów w tym roku. Rosnąca zmienność to dość nowe dla inwestorów doświadczenie na tle stabilnej tendencji zwyżkowej trwającej przez większość minionego roku.
Na pierwszy rzut oka może się to wydawać zaskakujące. Dlaczego trend wzrostowy stał się tak chwiejny, skoro poprawia się fundamentalna kondycja banków? Można to oczywiście tłumaczyć wahaniami na światowych rynkach (patrz ramka), ale zależność ta nie powinna prowadzić do powierzchownego wniosku mówiącego, że kursy akcji polskich banków są oderwane od fundamentów, i jedynie poddają się falowaniu wywoływanemu przez kapitał spekulacyjny na świecie.