[b]Jak oceniłby pan mijający rok w branży funduszy private equity w Polsce?[/b]
Ze statystyk pewnie wyniknie, że to był najlepszy rok w całym dwudziestoleciu. To będzie oczywiście zależało od tego, jaką definicję transakcji private equity przyjmiemy. Jak np. zakwalifikować przejęcie Ruchu (przez Lurena Investments reprezentującą amerykańskie fundusze – red.) albo czy Penta Investments jest klasycznym funduszem PE? Jeżeli jednak brać te transakcje pod uwagę i do tego doliczyć finalizację przejęcia WSiP przez Advent w tym roku, to inwestycje funduszy PE w Polsce można szacować na około miliarda euro.
[b]To początek prosperity?[/b]
Trudno powiedzieć. Pozytywny sygnał to fakt, że sporo było zarówno dużych, jak i średnich inwestycji. Równocześnie nie brakowało też transakcji oznaczających wyjście z inwestycji – mamy tu niedawny flagowy przykład sprzedaży Astera przez MidEuropa Partners czy wprowadzenie przez nas Harper Hygienics na giełdę. Z drugiej strony w naszej branży bardzo wiele zależy od przypadku. Trudno przewidzieć więc, jak będzie wyglądał przyszły rok i kolejne lata. Czy akurat jakiś przedsiębiorca w podeszłym wieku będzie chciał się pozbyć biznesu, żeby nie sprawdzać codziennie o 6 rano, czy pierwsza zmiana dotarła do fabryki. Czy ktoś inny stwierdzi, że jego syn – tu cytat z autentycznej historii – to idiota, bo woli być artystą, niż przejąć kierowanie firmą?
[b]Czy nie jest trochę tak, że część inwestycji w 2010 r. była realizowana pod presją? Wydawano pieniądze, bo wielu funduszom za rok czy dwa lata kończy się „okres życia”…[/b]