Walczymy ze Skarbem Państwa w imieniu tysięcy akcjonariuszy

Z Marcinem Juzoniem, prezesem Socrates Investment i pomysłodawcą projektu „Wspólna Reprezentacja", rozmawiają Barbara Oksińska i Jakub Kurasz

Aktualizacja: 17.05.2013 16:03 Publikacja: 17.05.2013 06:00

Walczymy ze Skarbem Państwa w imieniu tysięcy akcjonariuszy

Foto: Fotorzepa

Sprawa akcjonariuszy spółek energetycznych, którzy w latach 2009–2010 zdecydowali się w ramach konsolidacji branży na wymianę akcji ze Skarbem Państwa, znalazła swój finał w sądzie. W zamian za papiery spółek zależnych, otrzymywali walory ich spółek matek np. PGE czy Tauronu. Według pana akcjonariusze, a wśród nich również Socrates Investment, zostali przy tej wymianie poszkodowani. W jaki sposób?

Według nas resort skarbu pozbawił 50 tys. drobnych akcjonariuszy  majątku wartości miliarda złotych

W pierwszej kolejności należy zauważyć, że Skarb Państwa za pośrednictwem spółek uczestniczących w konsolidacji zachęcał akcjonariuszy do zamiany akcji, wskazując, iż za niepłynne aktywa otrzymają oni akcje koncernów notowanych na giełdzie. Gdy tylko proces zamiany się skończył, Skarb Państwa sprzedał otrzymane akcje za kwotę wyższą o prawie 1 mld zł od wartości akcji wydanych akcjonariuszom mniejszościowym. Gdy w normalnym świecie biznesu silniejszy wykorzystuje swoją pozycję do uzyskania korzyści kosztem słabszego, to jest to normalne, ale państwo nie może tak traktować obywateli. Taka sytuacja mogła mieć miejsce tylko dlatego,  że parytet wymiany akcji, jaki resort skarbu zaproponował 50 tys. akcjonariuszom mniejszościowym, był niezgodny z tym, jaki gwarantowała ustawa o konsolidacji sektora energetycznego.

Dlaczego tak się stało?

Do dziś nie potrafię zrozumieć, czym kierował się ówczesny minister skarbu, wdrażając interpretację rozporządzenia, która zmieniała ustalone w ustawie warunki zamiany akcji. Konstytucja RP w tym zakresie nie pozostawia żadnych wątpliwości, że minister nie ma uprawnień do zmiany warunków określonych przez ustawodawcę. Co ciekawe, treść samego rozporządzenia była inaczej interpretowana przez poprzedniego ministra, a wewnętrzne dokumenty resortu, do których dotarliśmy, potwierdzają, że taka interpretacja była sugerowana również przez odpowiednie departamenty w ministerstwie.

Socrates już na etapie tworzenia ustawy zwracał uwagę na nieprawidłowości. Co wam się udało wywalczyć?

Pierwszy szok przeżyliśmy, gdy podczas prac nad ustawą parlament zaproponował, by prawo do zamiany akcji, czyli do przejścia do spółki matki, mieli tylko pracownicy spółek zależnych. Pozbawił więc tego prawa pozostałych akcjonariuszy – emerytów, tych którzy dziedziczyli akcje albo je skupowali. Tych ostatnich, oprócz nas, były tysiące. Poprosiliśmy kilku prawników o opinię na temat projektu ustawy i okazało się, że takie rozwiązanie jest niezgodne z konstytucją. Byliśmy zdeterminowani, by walczyć o swoje. Zależało nam na tym, żeby mieć w ręku akcje giełdowej spółki matki, by móc nimi swobodnie obracać. Złożyliśmy więc wniosek o wysłuchanie publiczne, które jest okazją do spotkania z Sejmową Komisją Skarbu Państwa. Konfrontacja odbyła się w Sali Kongresowej w Warszawie, gdzie przyszło 1,5 tys. osób. Było warto. Ostatecznie projekt został zmieniony i prawo do wymiany akcji otrzymali wszyscy akcjonariusze.

Ostatecznie jednak nie zamieniliście akcji. Dlaczego?

Okazało się to zupełnie nieopłacalne. W 2008 roku postanowiono doprecyzować ustawę. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że wnosi ona tylko kosmetyczne zmiany. Dzisiaj już wiadomo, że nowelizacja spowodowała zmianę podejścia rządu do procedury zamiany akcji. Choć nie zmieniono zapisów dotyczących parytetu zamiany, to zmieniono interpretację przepisów w taki sposób, że go obniżono. Gdy doszło do podpisania umowy zamiany, okazało się, że na mocy tej nowelizacji resort chce wymieniać akcje z zastosowaniem zupełnie innego parytetu. Wtedy rozważałem, co mam zrobić i zdecydowałem się przygotować list do premiera informujący o nieprawidłowościach. Wiedziałem, że na jeden list nikt nie zwróci uwagi, więc przeprowadziliśmy akcję zachęcającą akcjonariuszy do składania podpisów pod odrębnymi listami o tej samej treści. Wspólnie ze związkami zawodowymi działającymi w spółkach energetycznych złożyliśmy w Kancelarii Premiera ponad 5 tys. listów. Oczywiście niczego one nie zmieniły.

Jakie konkretnie skutki dla akcjonariuszy według pana miała nowelizacja ustawy?

W opinii ministerstwa po nowelizacji akcjonariusze mieli otrzymać mniej akcji niż przed nowelizacją. W wyniku takiego trybu postępowania  akcjonariusze zostali poszkodowani, bo oddając akcje starych spółek o większej wartości otrzymywali w zamian nowe akcje tzw. spółek konsolidujących o mniejszej wartości. W niektórych przypadkach redukcja dochodziła nawet do 40 proc. To spowodowało, że 50 tys. akcjonariuszy zostało pozbawionych majątku w wysokości 1 mld zł. Doskonale obrazuje to dzisiejsza sytuacja osób, które nie zamieniły akcji. Akcjonariusz Elektrowni Bełchatów, który nie zamienił akcji, może je sprzedać w ramach przymusowego odkupu po 33 zł, a dodatkowo w ostatnich latach otrzymał  8 zł dywidend. Natomiast ten, który zamienił akcje na papiery PGE, może je dziś sprzedać po 17 zł i otrzymał 2 złote dywidend. Bulwersujące jest to, że wiedza na temat realnej wartości zamienianych akcji została ukryta przed akcjonariuszami. W toczącym się równolegle procesie łączenia dokonano wyceny wszystkich spółek, ale pomimo prawnego obowiązku ich publikacji uniemożliwiono do nich dostęp. Spowodowało to, że przeciętny człowiek nie miał możliwości racjonalnej oceny skutków zamiany.

I wtedy rozpoczęła się wasza batalia ze Skarbem Państwa. Jakie kroki podjęliście?

Zdecydowaliśmy się na uruchomienie projektu „Wspólna Reprezentacja", aby reprezentować przed sądem jak największą liczbę osób. Średnia wartość szkody poniesionej przez akcjonariusza to niecałe 30 tys. zł,  więc koszt prowadzenia pojedynczego postępowania może przekroczyć  wartość odszkodowania. Dzięki wspólnej reprezentacji możemy występować w imieniu osób, które np. utraciły tylko 350 zł i właśnie to jest wartość najniższego roszczenia, o jakie występujemy. To będzie długa i kosztowna batalia, na którą nasza firma będzie musiała przeznaczyć wiele milionów złotych, ale jestem przekonany, że ostatecznie sądy przyznają nam rację. Obecnie reprezentujemy w postępowaniach przed sądem 13 tys. osób, które poniosły szkodę w wysokości 300 mln zł, ale ta liczba ciągle rośnie. Tygodniowo podpisujemy około  100–300 umów na reprezentację kolejnych akcjonariuszy. Szacuję, że ostatecznie będziemy walczyć w imieniu około 30 tys. osób.

Jak długo mogą się toczyć te procesy?

Spodziewam się, że czas będzie liczony w latach, a nie miesiącach. Być może dopiero rozstrzygnięcie Trybunału Konstytucyjnego będzie decydujące. Może oczywiście zdarzyć się tak, że w niecałe dwa lata proces się zakończy, bo sędziowie nie będą mieli wątpliwości. Sprawa z całą pewnością nie jest łatwa, bo przecież to obecny rząd i jego minister brali czynny udział w procesie legislacyjnym, w wyniku którego w mojej opinii powstała szkoda u 50 tys. osób. Jestem jednak przekonany, że wygramy.

Skąd ta pewność?

Mówiąc żartem, wynika ona z umiejętności czytania tekstu napisanego w języku polskim ze zrozumieniem. Naprawdę w ustawie nigdzie nie jest napisane, że minister może samodzielnie ustalić warunki zamiany. Ustawa wręcz nakazuje ministrowi, aby zamiana odbyła się na określonych w ustawie zasadach. Oczywiście, ponieważ nie jestem prawnikiem, poprosiłem o opinię pięciu ekspertów i każdy oddzielnie potwierdził, że postępowanie ministerstwa nie było zgodne z zasadami określonymi w konstytucji i ustawie. Zresztą, proszę zapytać resort skarbu, który artykuł ustawy pozwala ministrowi zmienić określone w art. 9 parytety. Założę się, że otrzymają państwo mętną odpowiedź, z której nic nie będzie można zrozumieć.

Ten przykład pokazuje, że skupowanie akcji pracowniczych państwowych spółek to długoterminowa inwestycja, obarczona sporym ryzykiem. Czy mimo wszystko jest to opłacalny interes?

Tak. W przeszłości przeprowadzaliśmy już podobne inwestycje, kupowaliśmy np. akcje PZU od pracowników, którzy dostali je za darmo w procesie prywatyzacji. W PZU byliśmy akcjonariuszem przez 10 lat. Na początku kupowaliśmy papiery tej spółki w cenach od 80 zł do 100 zł. Tymczasem akcje ubezpieczyciela zadebiutowały na giełdzie po cenie sięgającej prawie 350 zł. Jeśli dodamy do tego 200 zł na akcję, jakie pozyskaliśmy  z dywidend, to jeden walor przyniósł nam w sumie przychód rzędu 550 zł. Czyli było warto zainwestować. W przypadku spółek energetycznych jest podobnie. Na początku ich walory można było kupić po około 10 zł, a dzisiaj akcje np. Elektrowni Bełchatów można sprzedać po 33 zł. To bardzo często jest opłacalny interes, ale dla cierpliwych i aktywnych inwestorów, gdyż niejednokrotnie trzeba walczyć o swoje prawa. Poza tym rynek niepubliczny może być również niebezpieczny, bo zdarzają się też przestrzelone inwestycje. Ale taki jest biznes.

Uważa pan, że handel papierami pracowniczymi powinien zostać uregulowany?

Oczywiście. W sytuacji, kiedy w ręce załogi trafia nieodpłatnie 15 proc. kapitału spółki, to automatycznie pojawia się obrót papierami. W Polsce nikt tego nie próbuje uregulować. W przypadku PZU kilkanaście tysięcy pracowników otrzymało majątek sięgający kilku miliardów złotych i to sprawiło, że w ciągu 10 lat powstał gigantyczny rynek obrotu akcjami. Taki sam rynek powstał w przypadku spółek energetycznych. Pracownicy nie  zawsze  sprzedają akcje po cenach najniższych w historii. Moim zdaniem wystarczyłoby, żeby spółka wprowadziła tabelę notowań. Popyt i podaż skumulowałyby się w jednym miejscu, mielibyśmy tabelę ofert i na tej podstawie byłyby podejmowane decyzje o sprzedaży walorów. To bardzo proste rozwiązanie, niewymagające wielkich nakładów, a dzięki temu handel papierami odbywałby się w sposób przejrzysty. W przeciwnym razie wciąż będziemy mieć do czynienia z całą siecią kantorów, rozdawnictwem ulotek, nagabywaniem i dopinaniem transakcji na ulicach za gotówkę.

Akcjonariusze połączyli siły

Projekt „Wspólna reprezentacja", zainicjowany przez Socrates Investment, skierowany jest do byłych akcjonariuszy spółek energetycznych, którzy w latach 2009–2010 zawarli ze Skarbem Państwa umowę zamiany akcji. W opinii uczestników tej inicjatywy, podczas tej zamiany akcjonariusze zostali pozbawieni części majątku oddając akcje starych spółek o większej wartości w zamian za nowe akcje tzw. spółek konsolidujących (np. PGE Energia, PGE Górnictwo i Energetyka, Tauron Polska Energia) o mniejszej wartości. Inicjatywa dotyczy osób, które dokonały zamiany akcji niezależnie od tego, czy są pracownikami, inwestorami czy spadkobiercami innego akcjonariusza. Celem projektu jest dochodzenie przed sądem odszkodowania za straty, jakich ich zdaniem doznali akcjonariusze podczas zamiany papierów. Do akcji przystąpiło już kilkanaście tysięcy osób, które czują się pokrzywdzone. Ponadto przyłączyło się i poparło projekt 31 związków zawodowych działających w energetycznych przedsiębiorstwach.  Pierwszy pozew przeciwko Skarbowi Państwa Socrates złożył 5 lutego tego roku w szczecińskim sądzie w imieniu 1088 właścicieli akacji. Następnym krokiem było złożenie 17 kwietnia w warszawskim Sądzie Okręgowym pozwu w imieniu kolejnych 11 256 akcjonariuszy.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy