Bank Japonii broni swej niezależności
W japońskich kręgach finansowych oraz kołach rządowych wskazywano ostatnio na konieczność zahamowania szybkiego wzrostu kursu jena. Coraz większy niepokój budzi bowiem malejąca konkurencyjność eksportu, a także spadek wartości aktywów w obcych walutach, które należą do miejscowych inwestorów i firm ubezpieczeniowych Dlatego ze szczególnym zainteresowaniem czekano na wtorkową decyzję kierownictwa banku centralnego w sprawie dalszego kształtu polityki pieniężnej.Instytucja ta miała pod tym względem ograniczone pole manewru, gdyż stopy procentowe są już bliskie zeru. Jedynym sposobem osłabienia jena mogło być więc zwiększenie podaży pieniądza, a przynajmniej nie ściąganie z rynku tej części środków, która pozostała po niedawnych interwencyjnych zakupach dolarów.Bank Japonii oparł się jednak naciskom ze strony rządu, podkreślając, że kursy walut nie są celem polityki pieniężnej oraz przypominając negatywne skutki takiego powiązania w minionych latach. Podaż pieniądza pozostanie więc bez zmian, a pozostały po interwencji nadmiar jenów zostanie usunięty z rynku.Decyzja banku centralnego zaskoczyła koła finansowe. Eksperci odnieśli się do niej krytycznie, wskazując na niebezpieczeństwo zahamowania wątłego wciąż ożywienia w gospodarce japońskiej.Istnieją obawy, że po przejściowym spadku jen wzmocni się ponownie, i to przed zapowiedzianym na 25 września spotkaniem przedstawicieli państw G7. Tymczasem rząd w Tokio mógł wiązać z tą konferencją nadzieje na uzyskanie poparcia Stanów Zjednoczonych dla wspólnej interwencji w obronie dolara. Gdy jednak, po wydaniu na ten cel 35 mld USD, Bank Japonii powstrzymał się przed osłabieniem jena w inny sposób, trudno będzie liczyć na samodzielną akcję ze strony Zarządu Rezerwy Federalnej USA. Chyba że kurs dolara spadnie poniżej ważnej psychologicznie granicy 100 JPY.
A.K.