Faksem z Gdańska

"Financial Times" opublikował doroczny ranking najbardziej respektowanych (most respected) firm świata. Jest to specyficzna, w dużej mierze uznaniowa konkurencja, a jej wyniki odbiegają od ocen rynkowych i zestawień światowej czołówki wedle wielkości obrotów lub kapitalizacji. Patrzę na takie uznaniowe rankingi z lekkim dystansem i niekiedy trudno jest mi się z nimi zgodzić - na przykład ze stałym degradowaniem pozycji Polski w rankingu wolności gospodarczej. Zestawienie najbardziej respektowanych firm potwierdza nade wszystko, jak trwałe są oceny tego typu, co ma oczywisty wpływ na wiarygodność i sukces biznesowy, chociaż nie zawsze nadąża za aktualną kondycją finansową firmy i jej notowaniami giełdowymi. Czołówka jest niesłychanie stabilna. Tak jak rok temu, najbardziej respektowaną firmą jest General Electric, dalej Microsoft, Coca-Cola i IBM. Jedyna zmiana w czołówce to wypchnięcie Toyoty przez konkurenta z branży, czyli DaimlerChrysler. Patrzę na takie światowe układanki pod kątem listy obecności w Polsce. Otóż już u nas są, prawie w komplecie. Nie wszyscy z zaangażowaniem produkcyjnym, ale po 10 latach transformacji nie można sobie pozwolić na absencję na takim rynku, jak Polska. Stąd popyt na przestrzeń biurową w Warszawie. I to jest druga obserwacja. Ogromna koncentracja obecności "multinationals" w stolicy, wbrew nadziejom Gdańska, Wrocławia, Krakowa, Poznania i Łodzi, nie mówiąc już o tzw. ścianie wschodniej. Warszawa stwarza inny jakościowo rynek pracy dla młodych, wykształconych ludzi, aniżeli regionalne aglomeracje. Moje Trójmiasto wie, że przegrywa w tym wyścigu. Ostatnio, Gdynia i Gdańsk - jak zwykle konkurując między sobą - ujawniły nowe atuty. Jest to przestrzeń odzyskiwana w środku miasta, atrakcyjna z punktu widzenia użytku biurowego i usług finansowych. Gdańsk odzyskuje część terenów Stoczni Gdańskiej, idealnie w centrum, nad Motławą, co zbliża miasto do morza. Gdynia ujawniła ostatnio szansę, jaką kryje tzw. międzytorze, czyli środek miasta, zajęty przez PKP z uwagi na nazbyt szczodre obdarowanie kolei terenami przez budowniczych przedwojennej Gdyni. Nazwano to Strefą Rozwoju Centrum Miasta. Jest więc atrakcyjna przestrzeń, ale to za mało. Będą chętni, jeśli Trójmiasto wykaże większą skuteczność w grze o inwestycje, budowę autostrady A-1, ożywienie gospodarki portowej, spychanej nieubłaganie przez Hamburg i Rotterdam na peryferie Europy. Regionalna Polska potrzebuje aglomeracji konkurujących z Warszawą. Na razie lista "Financial Times" jest nade wszystko listą obecności w stolicy.

JANUSZ LEWANDOWSKI