Z prezes Narodowego Banku Polskiego Hanną Gronkiewicz-Waltz rozmawia Przemysław Szubański
Uważa się, że listopadowa decyzja Rady Polityki Pieniężnej o podwyżce stóp procentowych choć była wynikiem sytuacji makroekonomicznej, miała również poprawić wizerunek RPP po nieco zbyt pochopnych obniżkach stóp na początku roku. Czy tego wizerunku nie pogorszyły rozbieżne opinie członków RPP o ustawie podatkowej?Rada jest ciałem kolegialnym i każdy członek buduje jej wizerunek. Myślę, że nie jest on najgorszy, odbiega jednak od tego, które mają takie ciała w większości krajów rozwiniętych. Tam zdecydowanie mniej jest indywidualnych komentarzy - są one wręcz absolutnym wyjątkiem.Wracając do decyzji z początku roku - nie oceniałabym, czy obniżka była konieczna, czy nie, i to nie dlatego, że sama za nią głosowałam. Czy byłoby lepiej, gdybyśmy jej nie dokonali, czy nie trzeba byłoby w listopadzie podwyższać stóp? I tak musielibyśmy to zrobić, gdyż ten rok jest bardzo nietypowy, a niekorzystne wydarzenia miały miejsce już po naszej decyzji, po 20 stycznia - kłopoty ZUS, interwencja na rynku rolnym, podwyżki stóp Europejskiego Banku Centralnego.Być może zbyt pochopnie wywołaliśmy pewien ciąg wydarzeń trwających od września 1998 r. do stycznia br. Był wtedy tylko jeden miesiąc - listopad - bez obniżki stóp procentowych. To wzbudziło oczekiwania na dalsze redukcje, choć skalą styczniowej chcieliśmy pokazać, że więcej ich nie będzie. Po opublikowaniu niekorzystnych danych makroekonomicznych w sierpniu, we wrześniu podwyższyliśmy o 1 pkt. proc. stopę referencyjną. To było zaskoczenie. Pojawiły się pytania o zagrożenia gospodarcze. W październiku już wszyscy chcieli podwyżki stóp, a my czekaliśmy na komplet danych, by stwierdzić, jak powinna być ona wysoka.Przypomnę, że amerykański Fed w październiku 1998 r. kilkakrotnie obniżał stopy, a w sierpniu br. zaczął je podwyższać. Proces polityki pieniężnej to znacznie więcej niż jedna czy dwie zmiany - to ciąg prognozowania. Wiele rzeczy można stwierdzić dopiero ex post.Wracając do zawetowanej ustawy podatkowej uważam, że w takich sprawach powinien zabierać głos prezes NBP, mający dużo więcej kompetencji niż RPP, nie zajmująca się tymi problemami na swoich posiedzeniach. Stało się, niestety, inaczej i wizerunek Rady ucierpiał.W grudniu Komisja Nadzoru Bankowego zezwoliła na rozpoczęcie działalności przez dwa banki hipoteczne. Dlaczego tak późno? Jeden z nich otrzymał przecież licencję bankową na początku roku.Tyle trwał proces przygotowywania się banku do rozpoczęcia działalności. Rheinhyp-BRE to nowy bank i konieczne było stworzenie licznych regulacji ustalających sposób jego pracy. Podobnie było w przypadku HypoVereinsbanku, mimo że bankiem hipotecznym stał się w drodze zmiany statutu pozwalającej na podjęcie nowej działalności.Kiedy zatem można się spodziewać licencji dla następnych banków?Proces licencjonowania trwa dość długo. Wymaga weryfikacji bardzo wielu dokumentów. Często dokumentacja musi być zmieniana i uzupełniana.Jak powininen być - Pani zdaniem - sprywatyzowany bank PKO BP?Nie lubię, kiedy ktoś wypowiada się na temat mojego zakresu działalności. W związku z tym nie będę podpowiadać odpowiedzialnemu za prywatyzację Ministerstwu Skarbu Państwa. Sprawa jest rzeczywiście trudna, bowiem z tego, co wiem, istnieje wiele koncepcji - od strategicznego inwestora zagranicznego, przez pozostawienie banku w rękach polskich inwestorów prywatnych, po ofertę publiczną z pakietami nie większymi niż 5% akcji.PKO powinno być dokapitalizowane przez właściciela, czyli państwo, które jednak nie ma pieniędzy. W przypadku każdego innego banku, gdy jego prywatny właściciel nie ma pieniędzy, szukamy inwestora za granicą. Obecna sytuacja banku, za którą odpowiada zarząd, w znacznej mierze wynika z przyczyn od banku niezależnych. Jeśli niektórzy członkowie rady nadzorczej PKO BP uważają inaczej, to mam poważne wątpliwości co do ich kompetencji.Należy wskazać, że przez wiele lat bank był wykonawcą polityki mieszkaniowej państwa, przy czym kierowano się tu zasadami znacznie odbiegającymi od reguł rynkowych. Po zmianach ustrojowych w Polsce nastąpił rozwój banku, który przejawiał się znacznym wzrostem sumy bilansowej oraz generowaniem przez wiele lat dodatnich wyników finansowych. Strata, która powstała w 1998 r., jest konsekwencją utrzymywania w bilansie banku portfela "starych" kredytów mieszkaniowych, a co za tym idzie - konieczności utworzenia znacznych rezerw celowych oraz rezerwy na podatek odroczony, a także konieczności korekty wyniku o odsetki skapitalizowane, a zaliczone wcześniej do przychodów.Jaki jest optymalny model dla spółdzielczego sektora bankowego?Myślę, że dobrym rozwiązaniem byłoby przyjęcie modelu opartego na zasadach obowiązujących w krajach Unii Europejskiej, m.in. takich, jak Holandia czy Niemcy, gdzie systemy spółdzielcze odgrywają istotną rolę. Tamte struktury są jednolite, mają jasno określony zakres działania i kompetencji, co pozwala na wyeliminowanie wewnętrznej konkurencji w grupie.Tymczasem system bankowości spółdzielczej w Polsce jest niejednolity, a liczba banków zrzeszających banki spółdzielcze jest nazbyt duża. Powoduje to, że rozpoczęta kilka lat temu restrukturyzacja zarówno samego Banku Gospodarki Żywnościowej, jak i banków spółdzielczych nie została ukończona. Dlatego niezbędne są - moim zdaniem - zmiany w sektorze bankowości spółdzielczej, jednak o ich kierunku i zakresie powinni decydować przede wszystkim właściciele. Rolą Komisji Nadzoru Bankowego jest dołożenie starań, by przyjęte ostateczne rozwiązania zapewniały bezpieczeństwo pieniędzy zdeponowanych w bankach.Kiedy można spodziewać się upłynnienia kursu złotego?To zależy już tylko od decyzji rządu. Wysłałam kolejny list i czekam na odpowiedź. Przypomnę, że zgodnie z oficjalnym stanowiskiem rządu obecna sytuacja nie sprzyja takiej decyzji.Od 1 stycznia 2000 r. nowe prawo dewizowe miało dopuszczać możliwość lokowania pieniędzy w bankach za granicą. Przedstawiciele Ministerstwa Finansów mówili ostatnio, że nastąpi to później. Dlaczego?Zgodnie z zobowiązaniami Polski wobec OECD, z końcem grudnia 1999 r. była planowana liberalizacja przepływów kapitałowych, jednak nie w drodze zmiany ustawy Prawo dewizowe, lecz w trybie nowelizacji aktu wykonawczego do ustawy - rozporządzenia ministra finansów w sprawie wykonania przepisów ustawy.Wśród propozycji Ministerstwa Finansów, dotyczących liberalizacji obrotu kapitałowego, znalazła się też możliwość zakładania przez polskie podmioty gospodarcze rachunków w bankach w krajach OECD, jednak wyłącznie dla celów handlowych, z ograniczeniem wysokości sald na tych rachunkach do wysokości trzymiesięcznych zobowiązań importowych. Miało to stanowić kolejny krok w dziedzinie liberalizacji obrotu depozytowego, po wcześniejszym wprowadzeniu - w ustawie Prawo dewizowe - uprawnień do posiadania rachunków w zagranicznych bankach w związku z dokonywaniem za granicą inwestycji bezpośrednich (zakup przedsiębiorstw, udziałów lub akcji w spółkach) lub portfelowych (zakup papierów wartościowych na giełdach i w systemie pozagiełdowym).Propozycja ta, jak również inne dotyczące liberalizacji przepływu kapitału krótkoterminowego, nie zostały zrealizowane w tym roku. Zostało to spowodowane istniejącą sytuacją gospodarczą. Wzięto również pod uwagę fakt, że upłynnienie kursu złotego ma nastąpić nie wcześniej niż w przyszłym roku, a jest to niezbędny instrument, który po uwolnieniu przepływów kapitałowych pozwoliłby na prowadzenie skutecznej polityki pieniężnej i zachowanie długookresowej równowagi bilansu płatniczego.Ponadto wstrzymano liberalizację obrotu kapitałowego w związku z brakiem przepisów rangi ustawowej o zapobieganiu wprowadzania do obrotu finansowego wartości majątkowych pochodzących z nielegalnych lub nieujawnionych źródeł oraz z powodu braku monitorowania pochodnych instrumentów finansowych dla potrzeb bilansu płatniczego państwa.Nie oznacza to oczywiście wstrzymania prac nad znoszeniem ograniczeń między Polską a OECD, gdyż planowana jest w przyszłym roku znacząca liberalizacja, m.in. w zakresie krótkoterminowych przepływów kapitałowych, o ile zostaną spełnione wspomniane warunki.Dziękuję za rozmowę.
.