OFE sojusznikiem drobnych akcjonariuszy
Niespodziewany przebieg WZA Stomilu Olsztyn, podczas którego koalicji mniejszościowych akcjonariuszy udało się zablokować plany głównego właściciela, to dowód na to, że polski rynek kapitałowy dojrzewa. W obronie drobnych akcjonariuszy stanęły OFE. Nie robią tego, oczywiście, z pobudek charytatywnych, tylko dla własnego interesu. Korzystają jednak na tym inni.
? Kiedy rok czy nawet pół roku temu ktoś głośno mówił, że fundusze emerytalne doprowadzą wkrótce do głębokich zmian na polskim rynku kapitałowym, niektórzy ironicznie uśmiechali się. Teraz widać jednak, że to prawda ? twierdzi Waldemar Gębuś, dyrektor Departamentu Zarządzania Aktywami PTE Dom. Jego zdaniem, sprawa Stomilu to jedynie ?miła przygrywka? tego, co stanie się wkrótce w innych spółkach.Oszczędność zaszkodziła MichelinowiZ pozoru sprawa wydawała się błaha. Zarząd Stomilu Olsztyn, którego większościowy pakiet akcji kontroluje francuski koncern Michelin, zaproponował w projekcie uchwały na walne, aby zmienić nazwę spółki ze Stomil Olsztyn na Michelin Polska. Uchwała została jednak odrzucona, gdyż przeciwko niej oddano 25,9% głosów akcjonariuszy obecnych na WZA. Zgodnie z kodeksem handlowym, zmiany w statucie spółki można dokonać, jeśli opowiedzą się za nią akcjonariusze dysponujący na walnym większością przynajmniej 75%. Odrzucenie projektu było możliwe dzięki współpracy mniejszościowej koalicji, w której znalazła się m.in. grupa PZU, Pioneer, DWS, fundusze emerytalne AIG i Dom oraz Skarb Państwa.Raimondo Eggink, przedstawiciel koalicji, która zablokowała zmiany Stomilu, nie ma złudzeń co do celu, jaki chciał osiągnąć Michelin. ? Projekt zmiany nazwy spółki był wstępem do wycofania jej z publicznego obrotu. Od przyszłego roku takie operacje będą trudniejsze. Michelin kupował wcześniej Stomil, co świadczy, że jest zainteresowany zwiększaniem swojego stanu w spółce ? mówi. Według niego, Michelin stopniowo realizuje plan przejęcia tanim kosztem całej polskiej firmy. ? Stomil to jedyny podmiot w grupie Michelina, który jest notowany na giełdzie niezależnie od spółki-matki. Z punktu widzenia właściciela większościowego pakietu utrzymywanie takiego stanu nie ma sensu ? podkreśla doradca R. Eggink.Kurs akcji Stomilu zaczął rosnąć dopiero przed walnym. W prasie pojawiły się komentarze, że może być to zapowiedź wycofania spółki z publicznego obrotu. Teraz widać, że Michelin, który zwiększył swój stan posiadania do ponad 59%, kupował akcje po to, aby umocnić swoją pozycję na walnym. Nie zdążył.? Byli troszkę naiwni ? ocenia strategię Francuzów R. Eggink. Jego zdaniem, w przypadku producenta opon z Dębicy, operacja taka jak w Stomilu byłaby trudna do wykonania. W obrocie giełdowym pozostała niewielka liczba akcji spółki kontrolowanej przez Goodyeara, na rynku zaś krąży opinia, iż duża część walorów Dębicy została przez inwestora ?zaparkowana? u zaprzyjaźnionych podmiotów. ? Być może Michelin chciał wydać mniej pieniędzy ? zastanawia się R. Eggink.Drobni znaleźli sojusznikaCasus Stomilu to dowód, że mamy do czynienia z nową jakością na polskim rynku kapitałowym. Stało się tak dzięki pieniądzom OFE, które płyną niezależnie od koniunktury na giełdzie czy zawirowań politycznych. W obronie małych akcjonariuszy skutecznie stanęli inni mniejszościowi akcjonariusze, choć nazywanie ich ?drobnymi? byłoby jednak nadużyciem. ? Instytucje finansowe posiadające znaczne pakiety akcji chciałyby wiedzieć, co się dzieje w spółkach. Dotychczas jednak nie miały najczęściej takich możliwości. Jako mniejszościowi akcjonariusze mogły więc ? podobnie jak reszta ? w ostateczności głosować jedynie nogami, czyli wyjść z sali ? mówi Jacek Lichota, doradca inwestycyjny ING BSK Asset Management.Patrząc z obecnej perspektywy, zwycięstwo mniejszości w olsztyńskim Stomilu można było przewidzieć. Według Piotra Szczepiórkowskiego, wiceprezesa OFE Commercial Union, dzięki reformie emerytalnej każdego miesiąca na polski rynek kapitałowy wpływa około 500ł. Zdaniem W. Gębusia, kwota ta może być jeszcze większa i wynosić nawet 700 mln zł miesięcznie, czyli 8,4 mld zł rocznie. ? Zależy to, oczywiście, od liczby osób, których składki rzeczywiście wpływają do systemu emerytalnego ? mówi dyrektor W. Gębuś.Duża część pieniędzy OFE trafia na giełdę. W sytuacji, kiedy na rynku publicznym pojawia się coraz mniej nowych podmiotów, naturalne jest, że dochodzi do przyśpieszenia procesów konsolidacji i porządkowania struktury akcjonariatu w spółkach już notowanych na giełdzie. ? OFE mają coraz więcej kapitałów i znacznie mniejsze możliwości manewrowania nimi. Kiedy zbiera się kilka podmiotów, które mają łącznie 20% kapitału spółki, to wszyscy muszą się już z tym liczyć ? twierdzi J. Lichota. Dodatkowym czynnikiem fundamentalnym, który może przyspieszyć zjawisko wpływania przez OFE na bieg wydarzeń w spółkach są utrudnienia w inwestowaniu pieniędzy funduszy za granicą.Wzrost znaczenia instytucji finansowych na rodzimym rynku kapitałowym sprawia, że inwestorzy kontrolujący większościowe pakiety w firmach publicznych będą musieli przyzwyczaić się, iż ktoś patrzy im na ręce. Powoli mijają czasy, gdy podczas walnych zgromadzeń drobny akcjonariusz mógł, co najwyżej, najeść się darmowych paluszków i napić darmowej wody mineralnej.? Na polskim rynku pojawili się inwestorzy, którzy mają tyle pieniędzy oraz przeszkolone kadry, że wyraźnie zaczyna im się opłacać przyglądanie się skrupulatnie temu, co się dzieje w spółkach. Posiadacz 100 akcji Stomilu prawdopodobnie nie zada sobie nawet trudu, aby odbyć wycieczkę do Olsztyna. Już to jest meczące i drogie. Do tego dochodzi żmudna dyskusja na samym walnym. Trzeba mieć sporą wiedzę fachową, a kiedy powstają spory, włóczyć się po sądach ? mówi R. Eggink.Pojedynczym akcjonariuszom walka więc w żaden sposób się nie opłacała. Dla funduszy, które dysponują ogromną gotówką, ma to jednak sens, ponieważ w ich przypadku chodzi o zarobki rzędu milionów złotych. Skoro jednak instytucje finansowe działają w Polsce od dawna, dlaczego dopiero teraz pokazały swoją potęgę? ? Sprawa jest prosta. Instytucje, które działały na polskim rynku dotychczas miały nieporównywalnie mniejszą siłę niż OFE ? wyjaśnia J. Lichota.Złożone interesyStomil Olsztyn nie jest pierwszą firmą, w której R. Eggink ?nadepnął na odcisk? większościowemu akcjonariuszowi. Od siedmiu miesięcy toczy on spór w sądzie z zarządem dębickiego Polifarbu, domagając się unieważnienia uchwały NWZA spółki w sprawie wycofania jej z publicznego obrotu. Taki wniosek przegłosował szwedzki koncern Alcro Beckers, posiadający ponad 96% akcji i głosów w spółce. ? Spór trwa długo, ponieważ główny akcjonariusz uważa, że stoi za nim prawo ? mówi R. Eggink.Prawo rzeczywiście stoi po stronie szwedzkiego koncernu. Zgodnie z artykułem 414 kodeksu handlowego, zaskarżać uchwały walnego mogą akcjonariusze, którzy posiadają przynajmniej 1% głosów na WZA. Inwestor ma tymczasem jedynie 165 akcji, czyli około 0,005% głosów. Przepis kh został wprowadzony po to, aby przypadkowa osoba, która nabędzie np. jedną akcję, nie mogła paraliżować działalności spółek zgłaszając swoje liberum veto.R. Eggink podkreśla, że nie kwestionuje tego. ? Gdyby chodziło mi o 165 akcji, całe to zamieszanie nie miałoby sensu ? podkreśla.Uważa on jednak, że skoro inwestor strategiczny zgodził się zapłacić po 72 zł za akcję Polifarbu Skarbowi Państwa i XI NFI, to byłoby bardzo wskazane, aby taką samą cenę zaoferował także pozostałym akcjonariuszom. Tymczasem Alcro Beckers zaproponował w publicznym wezwaniu 57 zł za walor. Było to jak najbardziej uzasadnione z punktu widzenia Alcro Beckers i zgodne z prawem, które wymaga, aby cena w wezwaniu była nie niższa niż przeciętny kurs z 6 ostatnich miesięcy.W przypadku Stomilu Olsztyn, R. Egginka zirytowało także to, w jaki sposób zarząd odpowiadał na pytania akcjonariuszy. ? Mimo że walne trwało sześć godzin, nie otrzymałem satysfakcjonującej odpowiedzi na żadne z nurtujących mnie pytań ? twierdzi R. Eggink. Zarząd Stomilu nie potrafił np. ujawnić, jaka część zysku operacyjnego pochodzi z tytułu sprzedaży na eksport, a jaka z tytułu sprzedaży na rynku krajowym. ? Informacja taka dałaby odpowiedź na pytanie, jak bardzo opłacalny jest eksport ? twierdzi doradca. Wątpliwości akcjonariuszy wzbudziła także wysokość opłat licencyjnych, które spółka zapłaciła Michelinowi. W 1999 r. wyniosły one łącznie 63,6 mln zł i stanowiły aż 6,4% przychodów ze sprzedaży. Akcjonariusze bezskutecznie chcieli dowiedzieć się także o strukturę należności przeterminowanych (podejrzewając, że są to należności od podmiotu dominującego).Wątpliwości wzbudziła także wysokość wynagrodzeń dla zarządu. Łączne wynagrodzenie dla 6-osobowego zarządu wyniosło w 1999 r. 1,04 mln zł brutto. ? Cztery spośród sześciu osób wchodzących w skład zarządu to Francuzi. Wątpię, aby zgodzili się pracować za kilkanaście tys. złotych miesięcznie ? mówi R. Eggink.Kto po StomiluSprawa Polifarbu Becker Dębica ciągnie się po sądach. Spółka ta jest jednak dość mała. Inaczej jest w przypadku Stomilu Olsztyn, którego kapitalizacja giełdowa wynosi prawie 800 mln zł. Dyrektor W. Gębuś jest przekonany, że przypadek Stomilu jest tylko pierwszą z serii ?niespodzianek?, które wydarzą się niebawem w spółkach, w których do niedawna wydawało się, że wszystkie karty zostały rozdane. Najbardziej prawdopodobnymi celami OFE będą zapewne dobre fundamentalnie firmy średniej wielkości, których akcje ? ze względu na obecność jednego dużego podmiotu ? od wielu miesięcy stoją w miejscu lub nawet zniżkują.? Instytucje finansowe kupują akcje spółek głównie w oparciu o czynniki fundamentalne. Dwa lata temu pojawiało się np. sporo rekomendacji zachęcających do kupna Dębicy. Jej walory wyceniano na 80, 90 czy nawet 120 zł. Dzisiaj Dębica kosztuje 38 zł. Mimo że jest to dobra firma, jej kurs nie rośnie ? zauważa W. Gębuś (sprawa Stomilu sprawiła, że odbił się także kurs Dębicy).Zdaniem W. Gębusia, przypadek Dębicy i Stomilu Olsztyn jest bardzo podobny, co nie oznacza, że taki sam. Pojawia się podmiot, który skłonny jest zapłacić znaczną premię za przejęcie kontroli nad spółką. Kiedy już to następuje, przystępuje do restrukturyzacji, pompuje pieniądze w inwestycje, poprawia efektywność. Korzystają na tym wszyscy, z wyjątkiem akcjonariuszy, którzy obserwują, jak topnieją ich pieniądze, nie mogąc do końca tego zrozumieć. ? Mam świadomość, że w interesie większościowych akcjonariuszy jest przede wszystkim porządkowanie spółek i poprawianie ich efektywności. Jednak jako akcjonariusz, który kiedyś zainwestował w to pieniądze, też chciałbym coś z tego mieć ? mówi W. Gębuś.We własnym interesie? Nie sądzę, aby w działaniach OFE chodziło o pomaganie małym akcjonariuszom. Każdy dba o własny interes. Zarządzający OFE to fachowcy, którzy nie będą ?grać? w większości na krótkoterminowe korzyści. Fundusze będą przyjmować pozycję, jak drobni akcjonariusze. Uważam, że sprawa Stomilu skończy się tak, że wszyscy dostaną tyle samo, niezależnie czy są to OFE, czy prywatni akcjonariusze. Równe traktowanie wszystkich inwestorów jest fundamentalnym warunkiem prawidłowego funkcjonowania całego rynku kapitałowego ? stwierdza R. Eggink.To, że akcjonariusze mniejszościowi mają wreszcie coś do powiedzenia, świadczy też o innej prawdzie. Żadne prawne regulacje, mnożenie urzędników odpowiedzialnych za to, aby drobnym akcjonariuszom nie działa się krzywda czy też straszenie konsekwencjami właścicieli większościowych pakietów akcji za to, że działają jedynie we własnym interesie, nie przynosi w praktyce żadnych rezultatów. Najbardziej skutecznie bronią bowiem swoich interesów ci, którzy mają w tym realny interes, a nie ci, którzy pobierają za to co miesiąc państwową pensję.Grupa niezadowolonych akcjonariuszy złożyła wniosek o zwołanie NWZA Stomilu. Ma na nim dojść do głosowania nad odwołaniem członków rady nadzorczej i wyboru nowej w drodze głosowania grupami. Może więc być bardzo ciekawie. Kurs Stomilu tymczasem rośnie, bijąc kolejne maksima cenowe. ? Czekałem na to pięć lat ? twierdzi R. Eggink.
GRZEGORZ BRYCKI