Duża część pracowników Banku Pekao SA podpisała w ciągu ostatniego półtora roku nowe umowy o pracę. Z docierających do Rzeczpospolitej informacji wynika, że nie zawsze odbywało się to zgodnie z zasadami kodeksu pracy. W centrali banku już po raz drugi trwa kontrola Państwowej Inspekcji Pracy.
W wyniku prywatyzacji inwestorem strategicznym Banku Pekao SA zostało konsorcjum włoskiego banku UniCredito i niemieckiej firmy ubezpieczeniowej Allianz, któremu Ministerstwo Skarbu Państwa sprzedało 52,1 proc. akcji w połowie czerwca ubiegłego roku. Zgodnie z warunkami zapisanymi w umowie prywatyzacyjnej, nowy właściciel zobowiązał się m.in. do utrzymania do 3 lutego 2001 r. stanu zatrudnienia Pekao SA.
W momencie prywatyzacji Pekao SA zatrudniał ponad 24,5 tys. osób i dla nikogo nie było tajemnicą, że w porównaniu z tej wielkości bankami na zachodzie Europy jest to stanowczo za dużo. Było też jasne, że po wdrożeniu nowego systemu informatycznego, który ma działać w całym banku przed końcem I połowy 2001 r. wiele stanowisk okaże się niepotrzebnych. Jednak przedstawiciele banku zapewniali, że zmniejszanie stanu zatrudnienia odbędzie się w wyniku naturalnego odpływu kadry, czyli przez odchodzenie na emeryturę, do innych firm czy przechodzenie do pracy w wydzielanych z banku spółkach. Część niepotrzebnych w centrali pracowników miała też znaleźć zatrudnienie nowych placówkach Pekao SA.
Zdaniem Jacka Kozłowskiego, dyrektora do spraw public relations w Pekao SA, bank dokonuje obecnie ogromnego wysiłku organizacyjnego, aby bez zwalniania pracowników przeprowadzić nieuchronną reorganizację zatrudnienia. Zwraca uwagę, że nie są to działania łatwe także dla pracodawcy i że w tak ogromnej organizacji jak Pekao SA mogą zdarzyć się błędy.
Zdaniem Jacka Kozłowskiego, Pekao SA robi wszystko, aby uniknąć masowych zwolnień. Jak dotąd tylko jeden bank w Polsce ? Bank Handlowy - po przeprowadzeniu prywatyzacji zdecydował się na zastosowanie kosztownej procedury zwolnień grupowych ? przypomina Rzeczpospolita.