Obserwując przebieg wczorajszej sesji, można było odnieść wrażenie, że wszystko sprzysięgło się przeciw inwestorom. Spadki w Eurolandzie, połączone z niekorzystnym obrazem rynku amerykańskiego, obok trwającej bessy na naszym parkiecie spowodowały niemal masową wyprzedaż walorów. Na domiar złego obroty na fixingu wzrosły prawie o 50 %, co nie wróży szybkiej poprawy koniunktury. Nie można się dziwić inwestorom ? obiektywna ocena tego, co dzieje się na warszawskim parkiecie nie napawa optymizmem. Pomimo niekorzystnych nastrojów na rynkach zachodnich, główna przyczyna leży w polskiej sytuacji ekonomiczno-politycznej. Pomijając znane przez większość obserwatorów rynku wskaźniki gospodarcze, które, mówiąc łagodnie, nie świadczą najlepiej o stanie gospodarki, coraz częściej słychać informacje (potwierdzone przez RPP) o realnej groźbie destabilizacji budżetowej w ciągu najbliższych lat. UMTS i sprzedaż resztek akcji spółek giełdowych przez Skarb Państwa może nie pomóc, a jeżeli sprawdzą się doniesienia o dziurze w budżecie, być może czeka nas jeszcze jego nowelizacja. Coraz bardziej realna perspektywa nieuchwalenia w terminie budżetu na 2001 r. dopełnia niekorzystnego obrazu Polski wśród rodzimych i zagranicznych inwestorów.Istotne w tej sytuacji może okazać się zachowanie funduszy emerytalnych, które już niedługo będą musiały opublikować roczną stopę zwrotu, a obecnie nie mogą pochwalić się dobrymi wynikami. Czy zaryzykują i zechcą poprawić wycenę swych aktywów poprzez inwestycje giełdowe przed końcem roku, czas pokaże.