- LOT będzie wchodził na GPW dopiero wtedy, gdy jego sytuacja się wyklaruje, wprowadzona zostanie nowa strategia i firma będzie zyskiwała na wartości.
Ten debiut miał nastąpić już w 2007 roku.
- Tak, to była bardzo realna data. W obecnej sytuacji stawiałbym już raczej na rok 2008.
Kto w takim razie, pana zdaniem, ponosi odpowiedzialność za opóźnienie wejścia spółki na giełdę?
- W obecnej sytuacji wzajemne obwinianie się do niczego nie prowadzi. Trzeba iść do przodu, starać się ominąć pewne zaszłości i dojść do konsensusu dla dobra LOT-u i jego pasażerów.
Jeszcze niedawno mówiło się o tym, że 25 proc. akcji LOT-u, znajdujących się w rękach syndyka masy upadłościowej SAirLines, mógłby przejąć KGHM. Na ile ocenia Pan szanse powodzenia tego przedsięwzięcia?
- W obecnej sytuacji są one bliskie zera. Kto, będąc prezesem KGHM, chciałby angażować się w takie problemy?
Uważa Pan, że lepiej byłoby w takim razie, gdyby KGHM zainwestował swoje nadwyżki finansowe w akcje Zespołu Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin, będące teraz w rękach Zygmunta Solorza-Żaka i Elektrimu?
- Tego typu decyzje należy pozostawić zarządom spółek. Myślę jednak, że takie łączenie jest bardzo korzystne ze względu na efekty skali i możliwość dywersyfikacji działalności.
Jest jeszcze pomysł, według którego KGHM mógłby złożyć ofertę zakupu akcji Polkomtela od Vodafone.
- To rozwiązanie również miałoby pewne plusy. Na razie jednak w resorcie skarbu nie zostały podjęte żadne wiążące decyzje. Potrzeba więcej czasu na analizy. Na razie nie chciałbym się szeroko na ten temat wypowiadać. Obawiam się, że kolejny raz pod adresem ministerstwa pojawiłyby się posądzenia o wywieranie nacisku na spółki z udziałem Skarbu Państwa.
MSP prowadzi obecnie prace nad ustawą o nadzorze właścicielskim. Zgodnie z jej zapisami, akcje państwowych spółek będą mogły trafiać na aukcje. Akcje której spółki, Pana zdaniem, mogą być sprzedane w ten sposób w pierwszej kolejności?
- Stawiałbym zdecydowanie na Ruch. Spółka ta już teraz cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem inwestorów, a właśnie takie firmy powinny być prywatyzowane poprzez aukcje w pierwszej kolejności.
Z zapisów projektu tej nowej ustawy można wywnioskować, że Skarb Państwa chciałby uzyskać prawo "złotego weta" w Telekomunikacji Polskiej. Czy nie obawia się Pan, że zastrzeżenia Komisji Europejskiej będą w tym przypadku zbyt duże?
- Zobaczymy. Myślę, że warto zaryzykować. Wiele krajów Unii Europejskiej walczy z KE w podobnych kwestiach. My też musimy umieć jasno artykułować swoje racje.
A czy SP ma zamiar sprzedać w tym roku resztówkę TP?
- W tym na pewno nie. Te aktywa są bardzo atrakcyjne, spółka regularnie wypłaca dywidendę. Myślę, że nie warto teraz pozbywać się jej akcji. W przyszłości natomiast możemy rozważyć taką możliwość.
Dziękuję za rozmowę.
fot. Andrzej Cynka