Kurs łotewskiej waluty jest coraz bliżej poziomu, od którego bank centralny zapowiada interwencyjne zakupy łatów w celu powstrzymania ich dalszej przeceny. Już w niedalekiej przyszłości może się to okazać koniecznością, bo rząd tej dawnej republiki radzieckiej nie może sobie poradzić z rosnącymi kredytami i nadmiernym wzrostem płac.
Na granicy interwencji kurs łata utrzymuje się już prawie od miesiąca. W środę spadł o kolejne 0,2 proc., do rekordowo niskiego poziomu 0,7090 za euro. Wczoraj umocnił się do 0,7089. Dolna granica dopuszczalna przez bank centralny to o, 7098 łata za euro.
Wczoraj prezes banku Ilmars Rimcevics zapowiedział, że od 24 marca będzie obowiązywała na Łotwie wyższa o 0,5 pkt stopa procentowa. Podniesienie jej do 5,5 proc. ma schłodzić koniunkturę gospodarczą. Standard & Poor?s niedawno obniżył do negatywnej prognozę oceny wiarygodności kredytowej Łotwy, ostrzegając, że grozi jej "twarde lądowanie".
We wtorek ta sama agencja ostrzegła, że kryzys łotewskiej gospodarki może być "zaraźliwy" dla sądziedniej Litwy. W niedawnej analizie Danske Bank zalicza trzy kraje bałtyckie oraz Bułgarię i Rumunię do "niebezpiecznej strefy", charakteryzującej się groźbą nagłego załamania gospodarczego i destabilizacją finansową.
Najbliższa kryzysu wydaje się właśnie Łotwa. Deficyt na jej rachunku obrotów bieżących w III kw. sięgnął 24,2 proc. PKB, gdyż import rósł prawie dwa razy szybciej od eksportu. W rezultacie zadłużenie zagraniczne Łotwy wzrosło siedmiokrotnie od 2000 r. Niemal wszyscy analitycy, również miejscowi, są zgodni co do tego, że utrzymanie prawie 12-proc. tempa wzrostu będzie niemożliwe. Zwłaszcza że jego podstawy to boom na rynku kredytów i nieruchomości.