Łotewski bank centralny zdecydował się w czwartek na interwencję na rynku. Sprzedawał euro i kupował łaty, gdyż kurs tej waluty po raz pierwszy spadł do dolnej granicy wyznaczonej przez mechanizm dostosowawczy do euro.
Po południu kurs łata obniżył się do 0,7098 za euro. Jest to najniższy poziom dopuszczalny przez bank centralny w ramach systemu przygotowującego Łotwę do przyjęcia euro.
Tamtejsza waluta wyraźnie słabnie od 19 lutego. Tego dnia kurs łata spadł o 1,6 proc. Przed bankami ustawiały się wtedy kolejki Łotyszy, chcących kupować euro, gdyż rozeszła się pogłoska o planowanej przez rząd dewaluacji łata. Tego samego dnia agencja ratingowa Standard & Poor?s obniżyła do negatywnej prognozę oceny wiarygodności kredytowej Łotwy, ostrzegając, że jej gospodarce grozi "twarde lądowanie".
Rzecznik banku centralnego Martins Gravitis potwierdził dokonanie interwencji i powiedział, że bank "wykorzystał wreszcie okazję do pewnego ograniczenia płynności rynku". Przed miesiącem prezes banku centralnego Ilmars Rimsevics zapewniał, że Łotwa będzie sprzedawała euro i kupowała łaty, aby obronić kurs swojej waluty, ale dewaluacji nie będzie. Bank centralny ma 4,4 mld USD rezerw dewizowych na obronę kursu swojej waluty. Jest to równowartość łotewskiego importu przez ok. 4 miesięce. Dla porównania, rezerwy Rosji przekraczają wartość importu z dwóch minionych lat.
Zdaniem wielu ekonomistów, wszystkie trzy kraje bałtyckie muszą szybko ograniczyć inflację i powstrzymać żywiołowy wzrost kredytów, by nie dopuścić do załamania koniunktury gospodarczej i ucieczki inwestorów.